Idealny czerwcowy dzień na Willows Beach i Cattle Point. Nawet zamoczyłam nogi prawie do kolan – rozpędzam się i może jednak wykąpię się w Pacyfiku przed powrotem!
Kategoria: Vancouver Island
Sombrio Beach – Juan de Fuca Trail nigdy się nie znudzi!
Całą zimę nie byliśmy w parku Juan de Fuca. Jakże przyjemnie się tam wraca! Tym razem eksplorowaliśmy okolicę plaży Sombrio Beach. To miejsce jest bardzo popularne wśród surferów – prawie każdy wiezie na dachu albo w środku vana deskę. My nie – przynajmniej nie tym razem. Nastawialiśmy się na kilkukilometrową wędrówkę w kierunku Port Renfrew, ale skakanie po kamieniach, pokonywanie strumieni, oglądanie stworzeń pływających w kałużach powstałych po odpływie, wspinanie i huśtanie okazało się zbyt czasochłonne i przeszliśmy może ćwierć zaplanowanej trasy. W takich miejscach czas płynie za szybko!
Czytaj dalej Sombrio Beach – Juan de Fuca Trail nigdy się nie znudzi!
Piękny dzień w parku East Sooke
Park East Sooke pierwszy raz odwiedziliśmy na początku lipca 2015. Wtedy spojrzeliśmy na mapę i oczywiste było, że chcemy wejść na najwyższy szczyt. Mount Maguire, 268 metrów, wysokością nie powala, ale z przyjemnością przeszliśmy się przez bujny las deszczowy. Spragnieni gór (już niedługo mieliśmy wyruszyć w Góry Skaliste) nawet nie rozważaliśmy wędrówki szlakiem wzdłuż wybrzeża (Coast Trail). Teraz wiemy, że to ten szlak jest perełką East Sooke. Kręta trasa wzdłuż skalistego wybrzeża, klify, urocze zatoki, pachnący las i te emocje, czy uda się dziś zobaczyć lwy morskie…
Mount Benson – pierwszy bałwan tej zimy!
Połowa marca to dość późno na pierwszego bałwana tej zimy, ale może właśnie dzięki temu cieszył nas tak bardzo. W Victorii śniegu tej zimy nie uświadczyliśmy, stało się to dopiero na wycieczce na górę Mount Benson w okolicy Nanaimo. Nanaimo znajduje się około 110 km na północ z Victorii. My cały czas toczymy zacięte dyskusje, ile czasu zajmuje nam dojazd z domu do Nanimo, choć jak się domyślacie nie tak trudno to sprawdzić. Ciekawe jest też, jak zmieniło nam się postrzeganie odległości. 110 km to bardzo blisko. W sam raz na wypad na kilkugodzinną wędrówkę. Śmialiśmy się wracając, że jechaliśmy tyle co z Suwałk do Białegostoku, żeby wejść na jakiś pagórek. Ów pagórek ma 1023 m. wysokości (700 metrów przewyższenia) i jest, jak narazie, najwyższym zdobytym przez nas szczytem na Vancouver Island.
Widoki z drogi na szczyt:
Mount Finlayson – wracamy na szlak!
Ostatnio trochę za dużo siedzieliśmy w domu. Niestety dopadły nas kanadyjskie wirusy i nie mogliśmy wyjść z przeziębienia. Do teraz trochę pokaszlujemy, mimo, że od apogeum przeziębienia minęły ponad 3 tygodnie. Ale nie mogliśmy już kolejnego weekendu wysiedzieć w domu, więc wybraliśmy się chociaż na małą wędrówkę.
Łososie w Goldstream Provincial Parku
Goldstream Provincial Park, zlokalizowany 20 kilometrów od Victorii, słynie z łososi, które jesienią płyną w górę rzeki na tarło. Można je oglądać od połowy października przez kilka tygodni, zazwyczaj do początku grudnia. Postanowiliśmy wykorzystać piękną pogodę w ostatnią niedzielę listopada i wybraliśmy się rowerami do parku Goldstream. Przy okazji poznaliśmy kolejne kilometry szlaku Galooping Goose.
Jechało się bardzo przyjemnie aż natrafiliśmy na zalany kawałek szlaku. Paweł na rowerze Ani (bojowym różowym Norco) wyruszył na ekspedycję badawczą, jak długi odcinek jest zalany i czy są szanse na przejazd. Stwierdził, że damy radę. Pojechaliśmy dalej.
Warto było pokonać bajoro, bo za nim zaczęły się przyjemne widoki i ciekawsze leśne ścieżki.
Mimo, że ostatni odcinek, który trzeba było przejechać asfaltową drogą już się zaczynał dłużyć, w końcu dojechaliśmy.
Po zaparkowaniu rowerów, poszliśmy na spacer wzdłuż górnego strumienia Goldstream. I tu spotkał nas zawód: nie zobaczyliśmy ani jednego łososia! Co gorsze, nie bardzo chciało nam się penetrować pozostałe ścieżki, bo w gęstym lesie, gdzie nie dociera słońce, szybko robiło nam się strasznie zimno. Postanowiliśmy wracać. Ale to chyba nie koniec naszej przygody z łososiami – mamy jeszcze ochotę zaczaić się na nie któregoś dnia.
Więcej na temat łososi na stronie Parku Goldstream.
Październik w Victorii
Październik przyniósł nam odrobinę stabilności. Zdążyliśmy zadomowić się w nowym mieszkaniu, poznaliśmy sąsiadów, wiemy, gdzie zrobić zakupy i pranie. Jednak wciąż odkrywamy nowe ciekawostki w okolicy i znajdujemy jakieś niespodzianki. Na przykład to, w naszym ogródku:
Albo to… Niektórzy, jak widać, do budowy i dekoracji swoich domów podchodzą kreatywnie:
W październiku był też pierwszy dzień, kiedy mocno zatęskniliśmy za Polską. Dokładnie 3 października, w dniu ślubu Kasi i Tomka. Tego dnia pojechaliśmy nad tę zatokę, nagrać dla nich życzenia:
Obejrzeliśmy dokładnie zwodzony most Johnson Bridge i pierwszy raz widzieliśmy, jak go podnoszą i opuszczają. Parę metrów dalej budują nowy most – ciekawe, czy na dobre zastąpi on obecną konstrukcję, czy będą dwa mosty obok siebie.
Znaleźliśmy też miejsce, w którym wyszła na brzeg pierwsza kobieta, która przepłynęła cieśninę Juan de Fuca (z Port Angeles w USA do Victorii). Było to w sierpniu 1956. Swoją drogą, jeśli ktoś z Was jest zainteresowany wątkami pływackimi naszego pobytu w Kanadzie, to Paweł relacjonuje je na swoim blogu o pływaniu .
Tak jak i w Polsce, zaczęło się już wcześniej ściemniać, więc częściej oglądamy Victorię po ciemku. Ciekawostką jest, że przestawienie czasu na zimowy mieliśmy tydzień później, więc na kilka dni zmniejszyliśmy różnicę czasu do 8 godzin. Na czas letni natomiast przestawimy się już w połowie marca, 2 tygodnie wcześniej niż Polska. Już nie możemy się doczekać, wolimy czas letni!
Ten widok często cieszy nasze oczy, w październiku też. Tym razem jesienna wersja jeziorka w parku Beacon Hill:
W październiku też pierwszy raz obchodziliśmy Święto Dziękczynienia i Haloween. Ale o tym będzie już innym razem!
Korki (i zaćmienie księżyca) w Victorii
Dziś krótka historia o tym, jak jeden raz w Victorii widzieliśmy korek.
W Victorii tegoroczne zaćmienie księżyca można było obserwować 27 września po godzinie 19 tutejszego czasu, pełne zaćmienie nastąpiło o 19:47. Wyczytaliśmy, że księżyc będzie widoczny nisko nad horyzontem, więc postanowiliśmy wybrać się na jedną z górek, aby mieć pewność, że budynki czy drzewa nie zasłonią nam atrakcji. Jak się okazało, nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł. Ruch na ulicach podejrzanie się zwiększał w miarę zbliżania się do Mount Tolmie. Gdy zobaczyliśmy, co tam się dzieje, postanowiliśmy auto zostawić na dole, a na górkę wejść pieszo.
Korek był mimo wszystko mniej ciekawy niż gra zachodzącego słońca i wschodzącego księżyca. Widoki mieliśmy niesamowite dzięki dwóm pasjonatom astronomii, którzy rozstawili na górce teleskop. Mieli nam przesłać zrobione wtedy zdjęcia. Wciąż na nie czekamy… 😉
Park Tolmie i Swan Lake w Victorii – nasze pobliskie siłownie
Tolmie Park, 3 minuty spaceru z naszego domu, to najczęstsze miejsce naszych treningów. Jest plac zabaw, na którym wieszamy kółka gimnastyczne, drzewa, między którymi możemy rozwiesić slackline, korty i dużo przestrzeni. Czego chcieć więcej?
Czytaj dalej Park Tolmie i Swan Lake w Victorii – nasze pobliskie siłownie
Co zjeść w Victorii? Rybne smakołyki w Red Fish Blue Fish
Jeśli kiedyś zawitacie do Victorii i będziecie szukać miejsca na dobrą i szybką przekąskę, warto zjeść w Red Fish Blue Fish. Mimo, że raczej nie jemy fast foodów, to te moglibyśmy wcinać bez przerwy! Budka mieści się nad wodą, tuż przy terminalu samolotów – Seaplane Terminal (zobacz na mapie), co jest dodatkowym atutem, bo podczas jedzenia można poobserwować startujące z wody lub lądujące samoloty.
Kolejka mówi sama za siebie… Na szczęście idzie szybko i już niedługo będzie nasza kolej! Tak naprawdę na co dzień nie trzeba tu tyle czekać. Pod tym względem mieliśmy pecha, bo tego dnia w Victorii był maraton, który ściągnął tłumy wygłodzonych biegaczy i kibiców do centrum.
Czytaj dalej Co zjeść w Victorii? Rybne smakołyki w Red Fish Blue Fish