Jedzenie na kempingu i w trasie – „Rurkowicz” w podróży

„A oni znowu o jedzeniu!”, „Już głodni?”, „Jak z niemowlakiem – co 2 godziny trzeba karmić” – ile to razy słyszeliśmy te teksty od naszych przyjaciół, współtowarzyszy podróży czy pracy. Nie da się ukryć, na brak apetytu nie narzeka żadne z nas. A jak wspominaliśmy ostatnio przy okazji wycieczki w East Sooke, w plenerze mamy jeszcze większe możliwości. W tej sytuacji, 2-miesięczny road trip bez cywilizowanej kuchni lub chociażby lodówki może rodzić pewne wyzwania. Jednak nie było chyba dnia, żebyśmy nie zjedli gorącego posiłku, a z kempingowego gotowania zazwyczaj czerpaliśmy dużo radości. Pewnie nie mielibyśmy na to żadnych dowodów, ale wolałam podesłać raz na jakiś czas fotkę rodzicom – co by tata się nie martwił, że córeczka chodzi głodna.

Paweł jest fanem Podróży z Makłowiczem. Przed każdą wycieczką oglądamy odcinki z danego miejsca i albo naśladujemy albo odwiedzamy polecane knajpy. Tym razem „Makłowicz” gotuje nad Emerald Lake w Parku Narodowym Yoho. ;)

Jeśli jesteście akurat głodni, nie polecamy oglądać tego wpisu.

Czytaj dalej Jedzenie na kempingu i w trasie – „Rurkowicz” w podróży

Sentinel Pass – na zgodę z Lake Louise

Ludzie zazwyczaj zachwycają się Lake Louise i szlakami w Parku Narodowym Banff. Nas nieszczególnie tam ciągnęło po naszych przygodach w tej deszczowej, zatłoczonej i pechowej mieścinie. Jednak pod koniec pobytu w Górach Skalistych poczuliśmy, że może przed wyjazdem warto byłoby przeprosić się z Lake Louise. Po długich dyskusjach na ten temat, na ostatnią w tym roku wędrówkę w tym rejonie Kanady wybraliśmy się na Sentinel Pass.

Kiedy dotarliśmy nad jezioro Moraine Lake, gdzie znajduje się początek szlaku, okazało się, że na tej trasie konieczne jest chodzenie w conajmniej 4-osobowych grupach. Powód standardowy: niedźwiedzie w okolicy. Informuje o tym pracownik parku, który chętnie opowiada historie i przyrodnicze ciekawostki oraz pomaga turystom dobrać się w sensowne grupy. Chodzi o to, by członkowie grup mieli podobne tempo i plany (jak widać na poglądowej mapce, turyści idący nad Eiffel Lake i Sentinel Pass dzielą pierwszy fragment szlaku).

IMG_2395

My stworzyliśmy grupę z dwoma Włochami, którzy do Kanady przylecieli półtora doby wcześniej i to była ich pierwsza wędrówka. Choć chłopaki w swoim życiu schodzili wiele ścieżek w Dolomitach i raczej byli przygotowani do wycieczki, to zapewniliśmy im mocny start w Górach Skalistych. Kilka tygodni chodzenia po górach jednak robi różnicę. Ale nie narzekali, byli fajnymi towarzyszami drogi i rozmówcami. Luca każdy wątek zaczynał małym wstępem, za każdym razem takim samym i wypowiadanym z jedynym w swoim rodzaju włoskim akcentem. Po tej przygodzie Paweł wszystkie nasze dyskusje zaczynał cytatem: „I just want to ask, bicoz I’m kurjus”. Z włoskim akcentem na „curious/kurjus”. Słyszycie to? 😉

Na dość długim odcinku szlaku, drzewa po obu stronach ścieżki zostały wycięte, żeby ludzie wcześniej mogli dostrzec niedźwiedzia, a niedźwiedzie człowieka:

IMG_1906

Mniej więcej w połowie drogi do przełęczy:

IMG_1912

IMG_1914

Widok z przełęczy w stronę, z której przyszliśmy:

IMG_1920

A to widok w drugą stronę. Na tych szpikulcach znajdują się drogi wspinaczkowe. Z zaciekawieniem obserwowaliśmy poczynania wspinaczy:

IMG_1919

Czy już wspominaliśmy, że bardzo polubiliśmy fotografować wiewiórki góralki?

IMG_1943

Do tego zdjęcia jeden z naszych przyjaciół Włochów przymierzał się i ustawiał z 2 minuty. Kadr, który wybrał bawi nas za każdym razem, kiedy widzimy to zdjęcie:

IMG_1945

Ciao!

Jednodniowe wędrówki w Parku Narodowym Jasper

Podczas naszej wakacyjnej objazdówki 10 dni spędziliśmy w Parku Narodowym Jasper. To największy w Kanadzie górski park narodowy, w którego granicach znajduje się około 1000 km szlaków. Jest więc z czego wybierać. My oprócz trekkingu w rejonie Brazeau i wycieczki canoe po jeziorze Maligne, wybraliśmy się na dwie fajne kilkugodzinne wędrówki.

Czytaj dalej Jednodniowe wędrówki w Parku Narodowym Jasper

Wokół jeziora O’Hara

O Lake O’Hara słyszeliśmy dużo dobrego, ale nie planowaliśmy tam jechać. Do szlaków pieszych dojeżdża się 11 kilometrów busem, a miejsca w nim rezerwuje się 3 miesiące wcześniej. W ten sposób Park Narodowy Yoho ogranicza ruch turystyczny na szlakach. Jeśli jednak komuś bardzo zależy, 11-kilometrową niezbyt ciekawą (ale łatwą) drogę może przejść pieszo. Nie braliśmy tego pod uwagę, dopóki na trekkingu w Brazeau nie spotkaliśmy ekipy z Calgary, która w okolicy O’Hary bywa co roku, niezależnie czy uda im się zarezerwować przejazd busem czy nie. Oni wręcz kazali nam tam iść! Poszliśmy i za dobrą radę jesteśmy gotowi postawić im piwo 😉

IMG_1878

Czytaj dalej Wokół jeziora O’Hara

Brazeau – trzydniowy wypad backcountry

Pętla Brazeau to jedna z najczęściej polecanych tras pieszych w Górach  Skalistych. Przewodniki rekomendują, żeby na przejście 80 kilometrów zarezerwować sobie od 5 do 7 dni. Oprócz czasu, trzeba zarezerwować też kempingi zlokalizowane przy szlaku. Na jedynym z nich nie było już dostępnych miejsc w terminach, które nas interesowały, więc zamiast całej pętli przeszliśmy 3-dniową trasę, zawierająca najciekawszy odcinek.

Nasza trasa:
Dzień 1: Parking przy Nigel Creek -> Nigel Pass -> kemping Four Point (14 km)
Dzień 2: kemping Four Point -> Jonas Pass -> Jonas Shoulder -> kemping Jonas Cutoff (19 km)
Dzień 3: kemping Jonas Cutoff – > Sunwapta Station (21 km)

brazeau

Czytaj dalej Brazeau – trzydniowy wypad backcountry

Ucieczka z krainy deszczowców

Nie polubiliśmy się z Lake Louise. Nie dość, że musieliśmy odholować tam auto, gdy odmówiło współpracy na granicy prowincji British Columbii i Alberty (o czym pisaliśmy ostatnio), to ciągle tam padał deszcz. W dodatku nie było dla nas miejsca na kempingu na więcej niż jedną noc, pani w informacji turystycznej nie znała odpowiedzi na nasze pytania, a nad pięknym jeziorem ktoś zbudował okropne straszydło. Było dla nas oczywiste – nie ma co dłużej moknąć, uciekamy!

IMG_1112

Czytaj dalej Ucieczka z krainy deszczowców

Park Narodowy Yoho

Sukcesem, z którego jesteśmy niewątpliwie bardzo dumni, jest złapanie miejsca na bardzo obleganym kempingu Takakkaw Falls. O naszym szczęściu, niech świadczy choćby fakt, że po skończonym pobycie nie zdążyliśmy nawet do połowy złożyć namiotu, a już podszedł do nas pan z pytaniem, czy wyjeżdżamy, bo on bardzo chętnie skorzystałby z naszego miejsca. Było parę minut przed godziną 9 rano.

Nic dziwnego, że Takakaw Falls cieszy się takim powodzeniem. Na przykład, takie widoki można było oglądać jadąc na kemping:

IMG_0943

A takie z namiotu:

IMG_0988

Kemping oblegaliśmy 3 noce i z początku wszystko przebiegało zgodnie z planem. Pierwszego popołudnia nie chcieliśmy robić wielkich wycieczek (po poprzednich dniach zrobiliśmy sobie dzień laby), więc wybraliśmy się nad Emerald Lake (Szmaragdowe Jezioro). Nazwa nie kłamała, woda rzeczywiście była szmaragdowa:

IMG_0977

IMG_0952

Niestety piękne i łatwo dostępne miejsca bywają zatłoczone. Na szczęście wystarczyło odejść parę minut od parkingu, żeby cieszyć się pustymi szlakami.

IMG_0978

I to by było na tyle, jeśli chodzi o wycieczki zgodne z planem. Następnego dnia z samego rana zaskoczyła nas burza i musieliśmy odłożyć plany przejścia szlaku Iceline na później. Przy okazji też założyć cieplejsze ubrania.

IMG_0986

Tego dnia nie padało jednak cały dzień. Tak jak szybko się zachmurzyło, tak szybko pojawiło się niebieskie niebo, więc wybraliśmy się na krótką wycieczkę na pobliski szczyt. Tylko na chwilę zatrzymaliśmy przy autostradzie, dokładnie na granicy prowincji British Columbii i Alberty i wtedy właśnie VW Ryszard postanowił strzelić focha. Za nic w świecie nie chciał odpalić, mimo że jeszcze przed chwilą jechał normalnie. Kombinowaliśmy jak mogliśmy, przeczytaliśmy całą instrukcję obsługi, ale nic z tego. Dopiero po dłuższym czasie zaczęliśmy się śmiać, że auto zarejestrowane w British Columbii nie chciało wjechać do Alberty. Żałujemy też, że nie zrobiliśmy zdjęcia niedziałającego samochodu wpatrzonego w tablicę „Welcome to Alberta”, ale kto by wtedy miał zdjęcia w głowie.

Ostatecznie musieliśmy znaleźć serwis i odholować auto do Lake Louise. Radosną minę Pawła sprzed serwisu widać na zdjęciu poniżej:

IMG_1008

Panowie w serwisie oświadczyli, że mają inne zajęcia, więc Ryszard musi poczekać dwa dni w serwisie. Brak auta okazał się jednak czynnikiem, który pozwolił nam spojrzeć na wycieczkę z innej perspektywy. Stopa w Kanadzie wcale nie tak trudno złapać, a z zepsutym samochodem dużo łatwiej znaleźć nowych przyjaciół. Tu na przykład zdjęcie z rodzinką (częścią rodzinki) z Kansas, która zabrała nas na wycieczkę do Banff.

IMG_1090

Bez samochodu nie jest aż tak źle.

PS. VW Ryszard już zdrowy, ale nie otwierają mu się okna. 😉

Szlak Iceline w Parku Narodowym Yoho

Szlak Iceline w Yoho National Parku jest jednym z najpiękniejszych w okolicy. Sugestia, aby powstał, pojawiła się już w 1902 roku.  Jej autorem był Edward Whymper,  który w latach sześćdziesiątych XIX wieku kilkukrotnie atakował niezdobyty wówczas szczyt Matterhorn. Wreszcie rozprawił się z nim (jako członek 7-osobowego zespołu) 14 lipca 1865 roku. Potem wszedł na niego jeszcze dwa razy, pochodził po Alpach i przeniósł się ze swoją działalnością w góry Grenlandii, Andy i wreszcie w kanadyjskie Góry Skaliste. Musiało minąć 85 lat, aby jego koncepcja szlaku w Dolinie Yoho się urzeczywistniła.

IMG_1142

Czytaj dalej Szlak Iceline w Parku Narodowym Yoho