Największym problemem sportu amatorskiego jest przeświadczenie, że o wartości wykonanego treningu decyduje zmęczenie. Im więcej potu i im trudniej wyregulować oddech tym większy szacunek z dobrze wykonanej roboty. Jeżeli po treningu nie drżą nogi, to pewnie był mało wartościowy, prawda?
Hmm…
A czy widzieliście kiedyś sportowca wysokiej klasy, który co trening jest wynoszony, bo nie jest w stanie iść o własnych siłach? Czy widzieliście pływaka, który nie daje rady wyjść z wody po morderczym treningu? Albo skoczka wzwyż, który ze zmęczenia nie potrafi oderwać się od ziemi? Tenisistę, który nie daje już rady machnąć rakietą? Powiem szczerze: mi się jeszcze nie zdarzyło.
No i czy z tego powodu można powiedzieć, że ci sportowcy nie będą mieć wyników, bo nie trenują do upadłego? Widocznie w tym myśleniu jest coś nie tak, bo w ten sposób przygotowują się wszyscy najlepsi na świecie: na każdej jednostce treningowej poszukują wydajności, a nie zmęczenia.

Trening „do odmowy” być może sprawdza się w armii, ale w sporcie ma bardzo małe znaczenie. [http://www.flickr.com/photos/36614130@N06/7066509235]
Niestety, choć byłoby to bardzo wygodne, nie można postawić znaku równości pomiędzy zmęczeniem, a dobrze wykonanym treningiem. Żyjemy w takich czasach, że bardziej docenia się „hardkorowe” dokonania na treningu, niż mądrą i systematyczną pracę. W końcu dobrze sprawdza się to marketingowo: spocone, umęczone i prawie bezwładne ciała sportowców lepiej trafiają do wyobraźni i tworzą aurę ciężkiej pracy. Tego obecnie szukają rzesze amatorów – przekonania, że robią coś więcej, niż zwykły, nawet dość aktywny „kanapowiec”. Najważniejsze jest, żeby wylać hektolitry potu i ulec fałszywemu przekonaniu, że ten ogrom pracy przyniesie również ogrom wyników.
Jak już zaznaczyłem jednak, zmęczenie nie jest żadnym wyznacznikiem wydajności treningu. Jest to tylko jeden z czynników, który podczas planowania treningu trzeba wziąć pod lupę. W dodatku samo zmęczenie zwykle pojmujemy bardzo wąsko i ograniczamy je wyłącznie do przeciążenia w układzie krwionośnym, oddechowym i mięśniowym. Jakbyśmy zapominali, że to układ nerwowy pełni najważniejszą rolę w sporcie i właśnie pod wzrost jego wydajności powinien być ułożony cały plan treningowy.

Obecnie wszyscy zawodnicy wysokiej klasy trenują ciężko, na granicy ludzkich możliwości. Kto zatem wygrywa? [http://www.flickr.com/photos/pennstatelive/4947795370]
I nie chcę żeby ktoś mnie zrozumiał na opak. Trudne, kondycyjne treningi też mają swoje miejsce. Nie wyobrażam sobie, żeby można było dojść do wysokiej klasy w jakimkolwiek sporcie, bez ciężkiej wytrzymałościowej „orki” i dużych objętości. Z tym, że ten rodzaj treningu jest tylko kroplą w morzu potrzeb i to wcale nie tą największą.
Napisane przez: Paweł Rurak
Zobacz też:
Technika pływania vs siła
Adaptacja w treningu tlenowym