Największym problemem sportu amatorskiego jest przeświadczenie, że o wartości wykonanego treningu decyduje zmęczenie. Im więcej potu i im trudniej wyregulować oddech tym większy szacunek z dobrze wykonanej roboty. Jeżeli po treningu nie drżą nogi, to pewnie był mało wartościowy, prawda?
Hmm…
A czy widzieliście kiedyś sportowca wysokiej klasy, który co trening jest wynoszony, bo nie jest w stanie iść o własnych siłach? Czy widzieliście pływaka, który nie daje rady wyjść z wody po morderczym treningu? Albo skoczka wzwyż, który ze zmęczenia nie potrafi oderwać się od ziemi? Tenisistę, który nie daje już rady machnąć rakietą? Powiem szczerze: mi się jeszcze nie zdarzyło.
No i czy z tego powodu można powiedzieć, że ci sportowcy nie będą mieć wyników, bo nie trenują do upadłego? Widocznie w tym myśleniu jest coś nie tak, bo w ten sposób przygotowują się wszyscy najlepsi na świecie: na każdej jednostce treningowej poszukują wydajności, a nie zmęczenia.
Niestety, choć byłoby to bardzo wygodne, nie można postawić znaku równości pomiędzy zmęczeniem, a dobrze wykonanym treningiem. Żyjemy w takich czasach, że bardziej docenia się „hardkorowe” dokonania na treningu, niż mądrą i systematyczną pracę. W końcu dobrze sprawdza się to marketingowo: spocone, umęczone i prawie bezwładne ciała sportowców lepiej trafiają do wyobraźni i tworzą aurę ciężkiej pracy. Tego obecnie szukają rzesze amatorów – przekonania, że robią coś więcej, niż zwykły, nawet dość aktywny „kanapowiec”. Najważniejsze jest, żeby wylać hektolitry potu i ulec fałszywemu przekonaniu, że ten ogrom pracy przyniesie również ogrom wyników.
Jak już zaznaczyłem jednak, zmęczenie nie jest żadnym wyznacznikiem wydajności treningu. Jest to tylko jeden z czynników, który podczas planowania treningu trzeba wziąć pod lupę. W dodatku samo zmęczenie zwykle pojmujemy bardzo wąsko i ograniczamy je wyłącznie do przeciążenia w układzie krwionośnym, oddechowym i mięśniowym. Jakbyśmy zapominali, że to układ nerwowy pełni najważniejszą rolę w sporcie i właśnie pod wzrost jego wydajności powinien być ułożony cały plan treningowy.
W treningu sportowym są bowiem cechy, których bez świeżości układu nerwowego nie da się kształtować. Technika, siła, szybkość… Rzucam tylko bardzo ogólne hasła, za którymi jednak kryje się ogromna ilość czynników do przeanalizowania i dużo ciężkiej, ale też dojrzałej pracy na zawodnika treningu. Pracy, która nie jest pojmowanej wyłącznie w wymiarze zadyszki, potu i bólu mięśni. To, co robią światowej klasy zawodnicy opiera się przede wszystkim na koncentracji. Na dopracowywaniu drobnych szczegółów, na budowaniu całego wachlarza specyficznych cech, które są w konkretnej dyscyplinie najważniejsze, wreszcie na eliminowaniu wszystkiego tego co się nie przydaje.I nie chcę żeby ktoś mnie zrozumiał na opak. Trudne, kondycyjne treningi też mają swoje miejsce. Nie wyobrażam sobie, żeby można było dojść do wysokiej klasy w jakimkolwiek sporcie, bez ciężkiej wytrzymałościowej „orki” i dużych objętości. Z tym, że ten rodzaj treningu jest tylko kroplą w morzu potrzeb i to wcale nie tą największą.
Napisane przez: Paweł Rurak
Zobacz też:
Technika pływania vs siła
Adaptacja w treningu tlenowym