Chleb

W sobotę mieliśmy święto. Po dwóch miesiącach jedzenia bułkopodobnego czegoś, co Kanadyjczycy nazywają chlebem, z piekarnika wyjęliśmy swój pierwszy bochenek. Dzielimy się tą małą (wielką!) radością.

Wszystko zaczęło się od przygotowania zakwasu. Bąbelki i kwaskowaty zapach dawały nadzieję, że to może naprawdę się udać!

IMG_2301

Czytaj dalej Chleb

Jednodniowe wędrówki w Parku Narodowym Jasper

Podczas naszej wakacyjnej objazdówki 10 dni spędziliśmy w Parku Narodowym Jasper. To największy w Kanadzie górski park narodowy, w którego granicach znajduje się około 1000 km szlaków. Jest więc z czego wybierać. My oprócz trekkingu w rejonie Brazeau i wycieczki canoe po jeziorze Maligne, wybraliśmy się na dwie fajne kilkugodzinne wędrówki.

Czytaj dalej Jednodniowe wędrówki w Parku Narodowym Jasper

Vancouver – „Bikes vs cars”

Postanowiliśmy na chwilę przerwać chronologiczne relacjonowanie naszej podróży i napisać meldunek z naszej (prawie) aktualnej lokalizacji. Niech to będzie miłe urozmaicenie dla tych, którzy mieli już dość widoków gór. Lukę pomiędzy trekkingiem wokół jeziora O’Hara a weekendem w Vancouver zamierzamy jednak uzupełnić.

W Vancouver zatrzymaliśmy się u znajomego, którego poznaliśmy w maju w Kopenhadze. Załapaliśmy się na grilla z paczką jego przyjaciół i pierwszy raz po ponad 6 tygodniach kempingowego życia spaliśmy w łóżku (trochę dziwnie miękko było 😉 ).

W piątek, oprócz spaceru w Downtown, wybraliśmy się na film dokumentalny „Bikes vs cars” wyświetlany w ramach Vancouver International Film Festival. Szwedzki reżyser Fredrik Gertten postanowił pokazać sytuację rowerzystów w kilku miastach świata i ich walkę o prawo bytu. Pokazał między innymi Sao Paulo, gdzie średnio jeden rowerzysta w tygodniu ginie potrącony przez samochód. Na drugim biegunie jest Kopenhaga, w której jest 1000 km ścieżek rowerowych i 40% mieszkańców dojeżdża do pracy rowerami. Toronto, Los Angeles, Bogota – to kolejne miasta pokazane w filmie.

Film nam się podobał, polecamy! Jeśli wyświetlą go na warszawskim festiwalu w październiku, warto się wybrać.

Po projekcji odbył się panel dyskusyjny. Z zainteresowaniem słuchaliśmy szczególnie jednego z panelistów: Brenta Toderiana, który w latach 2006-2012 był głównym urbanistą w Vancouver. Przytaczamy kilka wybranych myśli z panelu:

  • Jeśli chcesz jeździć po mieście samochodem, wspieraj jak tylko możesz inicjatywy powstawania ścieżek rowerowych i rozwoju komunikacji miejskiej. Inaczej nie będziesz jeździł, będziesz stał w korku. Wrogość pomiędzy rowerzystami i kierowcami nie powinna istnieć.
  • Narzekasz, że w Twoim mieście nie budują ścieżek? Nie jest źle, w Sydney je likwidują. Ich minister transportu, Duncan Gay, najchętniej pozbyłby się wszystkich rowerzystów z miasta.
  • Nie jedna ścieżka, a ich sieć jest potrzebna, by inwestycja przyniosła efekty. Jeśli jesteś politykiem i chcesz, by wybrali cię ponownie, zrób całą sieć ścieżek w pierwszym roku kadencji. To zdąży zacząć działać zanim obywatele ponownie będą głosować.

Film jest dosyć prorowerowy, ale stara się pokazać temat nie z perspektywy wojny rowerowo-samochodowej (co mógłby sugerować tytuł), a raczej zmusić do myślenia o tworzeniu wspólnego miasta. Rolę podsumowania niech pełni nasz ulubiony cytat z samej końcówki filmu: „You own a car. Not a road. It’s not a war. It’s a city.”

Wokół jeziora O’Hara

O Lake O’Hara słyszeliśmy dużo dobrego, ale nie planowaliśmy tam jechać. Do szlaków pieszych dojeżdża się 11 kilometrów busem, a miejsca w nim rezerwuje się 3 miesiące wcześniej. W ten sposób Park Narodowy Yoho ogranicza ruch turystyczny na szlakach. Jeśli jednak komuś bardzo zależy, 11-kilometrową niezbyt ciekawą (ale łatwą) drogę może przejść pieszo. Nie braliśmy tego pod uwagę, dopóki na trekkingu w Brazeau nie spotkaliśmy ekipy z Calgary, która w okolicy O’Hary bywa co roku, niezależnie czy uda im się zarezerwować przejazd busem czy nie. Oni wręcz kazali nam tam iść! Poszliśmy i za dobrą radę jesteśmy gotowi postawić im piwo 😉

IMG_1878

Czytaj dalej Wokół jeziora O’Hara

Brazeau – trzydniowy wypad backcountry

Pętla Brazeau to jedna z najczęściej polecanych tras pieszych w Górach  Skalistych. Przewodniki rekomendują, żeby na przejście 80 kilometrów zarezerwować sobie od 5 do 7 dni. Oprócz czasu, trzeba zarezerwować też kempingi zlokalizowane przy szlaku. Na jedynym z nich nie było już dostępnych miejsc w terminach, które nas interesowały, więc zamiast całej pętli przeszliśmy 3-dniową trasę, zawierająca najciekawszy odcinek.

Nasza trasa:
Dzień 1: Parking przy Nigel Creek -> Nigel Pass -> kemping Four Point (14 km)
Dzień 2: kemping Four Point -> Jonas Pass -> Jonas Shoulder -> kemping Jonas Cutoff (19 km)
Dzień 3: kemping Jonas Cutoff – > Sunwapta Station (21 km)

brazeau

Czytaj dalej Brazeau – trzydniowy wypad backcountry

Ucieczka z krainy deszczowców

Nie polubiliśmy się z Lake Louise. Nie dość, że musieliśmy odholować tam auto, gdy odmówiło współpracy na granicy prowincji British Columbii i Alberty (o czym pisaliśmy ostatnio), to ciągle tam padał deszcz. W dodatku nie było dla nas miejsca na kempingu na więcej niż jedną noc, pani w informacji turystycznej nie znała odpowiedzi na nasze pytania, a nad pięknym jeziorem ktoś zbudował okropne straszydło. Było dla nas oczywiste – nie ma co dłużej moknąć, uciekamy!

IMG_1112

Czytaj dalej Ucieczka z krainy deszczowców

Park Narodowy Yoho

Sukcesem, z którego jesteśmy niewątpliwie bardzo dumni, jest złapanie miejsca na bardzo obleganym kempingu Takakkaw Falls. O naszym szczęściu, niech świadczy choćby fakt, że po skończonym pobycie nie zdążyliśmy nawet do połowy złożyć namiotu, a już podszedł do nas pan z pytaniem, czy wyjeżdżamy, bo on bardzo chętnie skorzystałby z naszego miejsca. Było parę minut przed godziną 9 rano.

Nic dziwnego, że Takakaw Falls cieszy się takim powodzeniem. Na przykład, takie widoki można było oglądać jadąc na kemping:

IMG_0943

A takie z namiotu:

IMG_0988

Kemping oblegaliśmy 3 noce i z początku wszystko przebiegało zgodnie z planem. Pierwszego popołudnia nie chcieliśmy robić wielkich wycieczek (po poprzednich dniach zrobiliśmy sobie dzień laby), więc wybraliśmy się nad Emerald Lake (Szmaragdowe Jezioro). Nazwa nie kłamała, woda rzeczywiście była szmaragdowa:

IMG_0977

IMG_0952

Niestety piękne i łatwo dostępne miejsca bywają zatłoczone. Na szczęście wystarczyło odejść parę minut od parkingu, żeby cieszyć się pustymi szlakami.

IMG_0978

I to by było na tyle, jeśli chodzi o wycieczki zgodne z planem. Następnego dnia z samego rana zaskoczyła nas burza i musieliśmy odłożyć plany przejścia szlaku Iceline na później. Przy okazji też założyć cieplejsze ubrania.

IMG_0986

Tego dnia nie padało jednak cały dzień. Tak jak szybko się zachmurzyło, tak szybko pojawiło się niebieskie niebo, więc wybraliśmy się na krótką wycieczkę na pobliski szczyt. Tylko na chwilę zatrzymaliśmy przy autostradzie, dokładnie na granicy prowincji British Columbii i Alberty i wtedy właśnie VW Ryszard postanowił strzelić focha. Za nic w świecie nie chciał odpalić, mimo że jeszcze przed chwilą jechał normalnie. Kombinowaliśmy jak mogliśmy, przeczytaliśmy całą instrukcję obsługi, ale nic z tego. Dopiero po dłuższym czasie zaczęliśmy się śmiać, że auto zarejestrowane w British Columbii nie chciało wjechać do Alberty. Żałujemy też, że nie zrobiliśmy zdjęcia niedziałającego samochodu wpatrzonego w tablicę „Welcome to Alberta”, ale kto by wtedy miał zdjęcia w głowie.

Ostatecznie musieliśmy znaleźć serwis i odholować auto do Lake Louise. Radosną minę Pawła sprzed serwisu widać na zdjęciu poniżej:

IMG_1008

Panowie w serwisie oświadczyli, że mają inne zajęcia, więc Ryszard musi poczekać dwa dni w serwisie. Brak auta okazał się jednak czynnikiem, który pozwolił nam spojrzeć na wycieczkę z innej perspektywy. Stopa w Kanadzie wcale nie tak trudno złapać, a z zepsutym samochodem dużo łatwiej znaleźć nowych przyjaciół. Tu na przykład zdjęcie z rodzinką (częścią rodzinki) z Kansas, która zabrała nas na wycieczkę do Banff.

IMG_1090

Bez samochodu nie jest aż tak źle.

PS. VW Ryszard już zdrowy, ale nie otwierają mu się okna. 😉

Szlak Iceline w Parku Narodowym Yoho

Szlak Iceline w Yoho National Parku jest jednym z najpiękniejszych w okolicy. Sugestia, aby powstał, pojawiła się już w 1902 roku.  Jej autorem był Edward Whymper,  który w latach sześćdziesiątych XIX wieku kilkukrotnie atakował niezdobyty wówczas szczyt Matterhorn. Wreszcie rozprawił się z nim (jako członek 7-osobowego zespołu) 14 lipca 1865 roku. Potem wszedł na niego jeszcze dwa razy, pochodził po Alpach i przeniósł się ze swoją działalnością w góry Grenlandii, Andy i wreszcie w kanadyjskie Góry Skaliste. Musiało minąć 85 lat, aby jego koncepcja szlaku w Dolinie Yoho się urzeczywistniła.

IMG_1142

Czytaj dalej Szlak Iceline w Parku Narodowym Yoho