Sentinel Pass – na zgodę z Lake Louise

Ludzie zazwyczaj zachwycają się Lake Louise i szlakami w Parku Narodowym Banff. Nas nieszczególnie tam ciągnęło po naszych przygodach w tej deszczowej, zatłoczonej i pechowej mieścinie. Jednak pod koniec pobytu w Górach Skalistych poczuliśmy, że może przed wyjazdem warto byłoby przeprosić się z Lake Louise. Po długich dyskusjach na ten temat, na ostatnią w tym roku wędrówkę w tym rejonie Kanady wybraliśmy się na Sentinel Pass.

Kiedy dotarliśmy nad jezioro Moraine Lake, gdzie znajduje się początek szlaku, okazało się, że na tej trasie konieczne jest chodzenie w conajmniej 4-osobowych grupach. Powód standardowy: niedźwiedzie w okolicy. Informuje o tym pracownik parku, który chętnie opowiada historie i przyrodnicze ciekawostki oraz pomaga turystom dobrać się w sensowne grupy. Chodzi o to, by członkowie grup mieli podobne tempo i plany (jak widać na poglądowej mapce, turyści idący nad Eiffel Lake i Sentinel Pass dzielą pierwszy fragment szlaku).

IMG_2395

My stworzyliśmy grupę z dwoma Włochami, którzy do Kanady przylecieli półtora doby wcześniej i to była ich pierwsza wędrówka. Choć chłopaki w swoim życiu schodzili wiele ścieżek w Dolomitach i raczej byli przygotowani do wycieczki, to zapewniliśmy im mocny start w Górach Skalistych. Kilka tygodni chodzenia po górach jednak robi różnicę. Ale nie narzekali, byli fajnymi towarzyszami drogi i rozmówcami. Luca każdy wątek zaczynał małym wstępem, za każdym razem takim samym i wypowiadanym z jedynym w swoim rodzaju włoskim akcentem. Po tej przygodzie Paweł wszystkie nasze dyskusje zaczynał cytatem: „I just want to ask, bicoz I’m kurjus”. Z włoskim akcentem na „curious/kurjus”. Słyszycie to? 😉

Na dość długim odcinku szlaku, drzewa po obu stronach ścieżki zostały wycięte, żeby ludzie wcześniej mogli dostrzec niedźwiedzia, a niedźwiedzie człowieka:

IMG_1906

Mniej więcej w połowie drogi do przełęczy:

IMG_1912

IMG_1914

Widok z przełęczy w stronę, z której przyszliśmy:

IMG_1920

A to widok w drugą stronę. Na tych szpikulcach znajdują się drogi wspinaczkowe. Z zaciekawieniem obserwowaliśmy poczynania wspinaczy:

IMG_1919

Czy już wspominaliśmy, że bardzo polubiliśmy fotografować wiewiórki góralki?

IMG_1943

Do tego zdjęcia jeden z naszych przyjaciół Włochów przymierzał się i ustawiał z 2 minuty. Kadr, który wybrał bawi nas za każdym razem, kiedy widzimy to zdjęcie:

IMG_1945

Ciao!

Mystic Beach – magiczna plaża w parku Juan de Fuca

W parku Juan de Fuca, obejmującym część południowo-zachodniego wybrzeża Vancouver Island, pierwszy raz byliśmy pod koniec czerwca. Wtedy odwiedziliśmy dwie zupełnie różne od siebie plaże: French i China Beach. Kiedy wróciliśmy z wakacyjnej objazdówki, wiedzieliśmy, że w tamte okolice musimy wybrać się w pierwszy wolny, słoneczny dzień. Tym razem naszym celem była plaża Mystic Beach.

Dojazd z Victorii zajmuje około 1,5 godziny. Niby to tylko 70-80 kilometrów, ale szczególnie drugą połowę trasy jedzie się wolno. Wtedy droga robi się węższa i wiedzie wzdłuż wybrzeża.  Raz na jakiś czas oczy cieszą piękne widoki na ocean.

Parking dzielimy z odwiedzającymi China Beach i tymi, którzy po dojściu do Mystic Beach, będą kontynuowali wędrówkę. Znajduje się tam początek 47-kilometrowego szlaku wzdłuż wybrzeża Juan de Fuca Marine Trail. Dojście do plaży stanowi przedsmak tego szlaku, i przyznajemy, że rozbudza apetyt na więcej. To przepiękny, 2-kilometrowy spacer przez wiekowy las. Ogromne drzewa spoglądają z góry, a leżące pnie wyglądają, jakby porozrzucał je jakiś muskularny gigant. Atrakcję dla biologów, lub po prostu bacznych obserwatorów przyrody, mogą stanowić też paprocie, mchy i porosty. Tych z lękiem wysokości mógłby trochę przerazić zawieszony nad strumieniem most. Jest jeszcze jedna wspaniała rzecz w tym lesie: zapach. Ten las naprawdę pachnie obłędnie. Plaża jest dość długa, piaszczysta, a dodatkową atrakcją jest mały wodospad. Można na niej rozbijać namioty i rozpalać ogniska. My mieliśmy czas na relaks, trening i pyszny lunch. Tym razem zapraszamy na relację wideo:

W parku Juan de Fuca mieszkają czarne niedźwiedzie i pumy. Gdy już wracaliśmy z plaży, rodzinka pakująca się do samochodu obok ostrzegła nas, żebyśmy nie szli na plażę China Beach, bo spaceruje po niej czarny misiek, już trochę podirytowany kręcącymi się wkoło ludźmi. Park ten jest też świetnym miejscem na obserwację dużych ssaków morskich, między innymi pływacza szarego (gray whale/Eschrichtius robustus) i orki oceanicznej (killer whale/Orcinus orca). Największe szanse na liczne obserwacje pływacza szarego przypadają na marzec i kwiecień, podczas ich migracji z wybrzeży Meksyku do Alaski. Często można zobaczyć też foki i lwy morskie. Na razie w obserwacjach tych wspaniałych wodnych stworzeń ogranicza nas brak lornetki. Mimo to parę razy widzieliśmy i słyszeliśmy foki, jesteśmy nimi zafascynowani i chcemy więcej. Spotkania ze zwierzętami znajomi kajakarze traktują za coś tak oczywistego jak kaczki na Jeziorze Wigry. Ostatnio jednak o jednym spotkaniu z orkami było głośno nawet w radio. Mimo, że ludzie nie zamierzali podpływać do nich bliżej niż zalecane 150 metrów, orki chyba nie znały tych zaleceń 😉

Jak się domyślacie, aż tak bliskich spotkań z dzikimi zwierzętami wolelibyśmy uniknąć. 😉

Chleb

W sobotę mieliśmy święto. Po dwóch miesiącach jedzenia bułkopodobnego czegoś, co Kanadyjczycy nazywają chlebem, z piekarnika wyjęliśmy swój pierwszy bochenek. Dzielimy się tą małą (wielką!) radością.

Wszystko zaczęło się od przygotowania zakwasu. Bąbelki i kwaskowaty zapach dawały nadzieję, że to może naprawdę się udać!

IMG_2301

Czytaj dalej Chleb

Jednodniowe wędrówki w Parku Narodowym Jasper

Podczas naszej wakacyjnej objazdówki 10 dni spędziliśmy w Parku Narodowym Jasper. To największy w Kanadzie górski park narodowy, w którego granicach znajduje się około 1000 km szlaków. Jest więc z czego wybierać. My oprócz trekkingu w rejonie Brazeau i wycieczki canoe po jeziorze Maligne, wybraliśmy się na dwie fajne kilkugodzinne wędrówki.

Czytaj dalej Jednodniowe wędrówki w Parku Narodowym Jasper