Paweł najchętniej zostałby w Squamish na całe lato, kupił rower (tak, już wypatrzył sobie Norco, które idealnie spełniałoby jego potrzeby) i eksplorował tutejsze ścieżki. Ania też chętnie by jeździła, gdyby nie perspektywa Gór Skalistych, które przecież czekają! Nie żegnamy Squamish, może jeszcze tu wrócimy, ale ruszamy dalej.
Rowery były największą atrakcją pobytu w Squamish, ale nie jedyną. Nad miasteczkiem góruje Stawamus Chief – jeden z największych na świecie granitowych monolitów. Wejście na centralny szczyt (655 m) zajęło nam niecałe 2 godziny.
Na górze urzędują wiewiórki. Duże jedzą szyszki:
A maluchy liczą, że podkarmią je turyści:
Skoro już jesteśmy w temacie zwierząt, to znaki drogowe zaczęły nas ostrzegać przed jeleniami:
Na kempingach mamy uważać na niedźwiedzie. Podobno odstrasza je zapach wybielacza, chyba niedługo będziemy musieli zainwestować 😉
Squamish to też jedna z wielu indiańskich osad, a wpływ ich kultury można zobaczyć tu i ówdzie.
A to nie mamy pojęcia skąd się tu wzięło:
suuper. ale wstawiajcie w pościej jakas mapkę z Google maps gdzie jesteście plizzz 😉
Tak, myśleliśmy już o tym, żeby dodać mapę i wkrótce na pewno to zrobimy.