Tak naprawdę nie bardzo wiem kim jest Brett Sutton. Nigdy nie miałem okazji go spotkać, ani zamienić z nim nawet paru słów. Uważam jednak, że za teksty zamieszczone w Internecie trzeba brać odpowiedzialność, szczególnie jeśli mocno mijają się z prawdą. Poniższy tekst to odpowiedź na artykuł, który ukazał się w Akademii Triathlonu tydzień temu: 7 mitów na temat pływania – Brett Sutton. Zdecydowanie nie jest to atak personalny i mam nadzieję, że za taki nie zostanie odebrany. Chciałbym za to rozwiązać kilka kwestii merytorycznych, które szczególnie początkujących triathlonistów mogą sprowadzić na wczesną drogę na manowce.
Pierwsze i najważniejsze: kontekst
Najważniejszą rzeczą, którą trzeba uwzględnić w każdym programie treningowym jest kontekst. Brett Sutton to trener triathlonistów z „górnej półki”, zawodników posiadających już pewną bazę pływackich umiejętności. Z tej właśnie perspektywy napisany jest jego tekst. Rozwiązania, które proponuje być może sprawdzają się wśród jego podopiecznych (przynajmniej za bardzo nie przeszkadzają), kierowane natomiast do szerokiej społeczności amatorów wołają o pomstę do nieba.
To właśnie jest mój największy zarzut do tekstu Suttona – nagłówki mają brzmieć kontrowersyjnie i podbijać oglądalność, a przy okazji utwierdzają triathlonistów w tym, że ich złe pływackie nawyki są tak naprawdę uzasadnione. Nie wszystko co Brett Sutton pisze jest też fundamentalnie złe. Są rzeczy, z którymi mógłbym się zgodzić, gdyby tylko nie ta jednostronność w wyrażaniu poglądów.
1. Pływanie w rytmie sześciouderzeniowym
Tak, nogi nie są zbytnio potrzebne w wyścigu triathlonowym, szczególnie na dłuższym dystansie. Skoro przed triathlonistą jeszcze rower i bieganie, niech oszczędza nogi na pływaniu – tym bardziej, że zwykle ma jeszcze piankę. Zgadzam się. Trening pływacki to jednak trochę co innego. O zaletach pływania na nogach w treningu triathlonisty pisałem już wcześniej, odniosę się tutaj tylko do rytmu sześciouderzeniowego z nagłówka.
Uczenie pływania tylko w rytmie dwuuderzeniowym ma swoje konkretne negatywne następstwa, nad którymi ciężko zapanować. W szczególności są to zaburzenia rytmu i nożycowanie. W praktyce to co miało służyć oszczędności energii, powoduje jej większe zużycie przez zwiększenie sił oporu w wodzie. „Sześciouderzeniowi” pływacy takiego problemu nie miewają. Ich nogi nauczone są pracy w dobrym zakresie ruchu (nie ma czasu na wyjście poza obrys ciała) i nie ma żadnego problemu z nauczeniem dobrego kraula dwuuderzeniowego za jakiś czas.
Proces nauki 6-uderzeń -> 2 uderzenia przebiega po prostu znacznie skuteczniej.
2. Zgięty łokieć
Tu Brett Sutton odwołuje się do wyjętych z kontekstu przykładów z historii pływania i strasznie przy tym miesza. Powszechnie stosowana w sprinterskim pływaniu technika pływania kraulem z prostymi ramionami to trochę więcej niż tylko kwestia łokcia. Jest to zbiór technik, który sprawia, że kraul jest zdecydowanie szybszy, bo angażuje więcej grup mięśniowych, traci na tym za to efektywność – nikt nie pływa w ten sposób więcej niż 100 m (niektórzy nawet nie próbują więcej niż 50).
Wysoki łokieć w pływaniu był przełomem nie bez powodu. Tak pływa się znacznie szybciej, z tym że wytrenowanie tej techniki to proces – długi, trudny i powolny. Dziwi mnie, że odwołując się do historii, Sutton pomija na przykład Sun Yanga i jego Rekord Świata na 1500 m dowolnym. Zawsze można znaleźć przykład popierający swoją tezę, prawda?
3. Wchodzenie do wody kciukiem
Wprowadzanie ręki kciukiem w dół to popularny, ale niekoniecznie zdrowy sposób na wymuszenie orientacji stawu łokciowego dla lepszego chwytu wody. Chwyt wody to tak na prawdę umiejętność wykonania wczesnej pionizacji przedramienia. Anatomicznie jest to możliwe wyłącznie poprzez rotację wewnętrzną w stawie ramiennym. Ramię obraca się wtedy wokół własnej osi, łokieć zwrócony jest w kierunku sufitu, co pozwala na opuszczenie przedramienia pionowo w doł, a nie w bok.
Problem w tym, że nawet zawodnicy pływania mają słabą kontrolę nad tym ruchem. Brak kontroli (i często mobilności) sprawia, że przy złej mechanice i wymuszeniu rotacji wewnętrznej kość ramienna wypada z panewki i ociera torebkę stawową. Nie jest to uraz, który sprawia ból od razu (tak jak upadek na nartach i zwichnięcie kolana). Jest to kontuzja, która rozkłada się w czasie, a przypomina o sobie czasem nawet po latach pływania.
Zamiast wymuszać rotację wewnętrzną u osób, które nie są do tego przygotowane (kciuk w dół), świetny trener podszedłby do tego w sposób bardziej kompleksowy: nauczył ruchu, stopniowo rozwijał mobilność w stawie ramiennym (to zwykle trwa najdłużej) i uczył zasad „czucia wody”.
4. Pullbuoy w pływaniu
Tu nie ma co zbyt dużo dyskutować. Pływackie ósemki wystarczająco dobrze symulują pozycję ciała w piance, żeby traktować je jako dobry środek treningowy dla triathlonisty. Nie ma w bojkach nic złego. Problemem może być tylko ich nadużywanie w treningu. Na tym etapie trzeba po prostu zadać sobie pytanie: czy trenujemy po to, żeby sprawdzać się tylko w specyficznych warunkach wyścigu triathlonowego, czy chcemy przy okazji stać się dobrymi pływakami?
5. Oddychanie na dwie strony
Nie bardzo potrafię sobie za bardzo wyobrazić, dlaczego ktoś miałby sugerować innym brak równomiernego rozwoju. Już dawno udowodniono, że jest to jedno z głównych powodów kontuzji w praktycznie każdej dyscyplinie sportu. Każda specjalizacja ma swoją cenę – czy warto ją ponosić, zależy już od indywidualnej postawy każdego zawodnika. Skoro jednak łatwym kosztem można nauczyć się oddychać na obie strony, to czemu być na tyle głupim, żeby tego nie robić?
Nie wchodząc w dalszą dyskusję na ten temat, przeprowadźmy prosty eksperyment myślowy: startujesz w najważniejszych zawodach sezonu. Trasa pływania przeprowadzona jest po akwenie, który akurat w dniu startu nie zachwyca swoim spokojem. Pływanie poprowadzone jest w ten sposób, że przez większość wyścigu masz wielką falę od prawej strony. Umiesz oddychać tylko na prawą. Co robisz?
6. Nawroty
Ten akapit jest nieco zawiły. Jeżeli tezą jest to, że na długim basenie czasy treningowe są wolniejsze niż na krótkim, to uważam to na tyle oczywiste, że nie podlega to żadnej dyskusji.
7. Najlepszy sposób ustalenia stałej prędkości w interwałach
Nie zgadzam się co do tego, że istnieje coś takiego jak najlepsza metoda w treningu, ale to, co pisze Brett Sutton w tym akapicie, może być akurat przydatne dla początkującego pływaka/triathlonisty. Jednym z pierwszych problemów, które napotykają adepci pływania, jest zbyt szybkie rozpoczęcie dystansu i szybki spadek tempa w zadaniach. Tu właśnie potrzeba najwięcej pracy na początku przygody z treningiem. Poznanie tempa, które pływak jest w stanie utrzymać przez cały dystans, jest niezwykle ważne i nie można bez tego skutecznie trenować.
Podsumowanie
Podsumowując, uważam, że trening triathlonisty ma prawo być nieco inny niż pływaka. Nie jestem przekonany jednak, czy specjalizacja powinna następować na tak wczesnym etapie nauki trenowania. Dziwi mnie też trochę jedna rzecz. O ile widzę wielu triathlonistów trenujących dokładnie jak kolarze i biegacze, to czemu ci sami zawodnicy nie chcą trenować jak pływacy?
Napisane przez: Paweł Rurak
Zobacz też:
Pływanie w triathlonie: mit numer 1
Równowaga strukturalna
Niestety mnie też nie przekonywał i robiłem wielkie oczy ze zdziwienia. Dlatego dziękuję za szczegółowe wyjaśnienia eksperta.
Dzieki! Uważam, że nie można takich tekstów zostawiać. Nie wiem czy to kwestia sposobu myślenia Suttona, czy po prostu ograniczeń formy tekstu. Jeśli jednak ktoś w tak jednoznaczny sposób rzuca hasła typu „wkładanie ręki kciukiem w dół nie szkodzi”, to po prostu wprowadza w błąd.
Jak zwykle wysoki poziom 🙂
Dzięki!
Po tym co napisałeś zastanawiam się, czemu w AT nie wypowiadają się eksperci pływania, tacy jak Ty? Wiesz, jak to jest ze sprzętami typu 3w1 😉
Ja wierzę, że da się być dobrym, nawet jak się jest 3 w 1. Tylko potrzeba wtedy trochę więcej myślenia, zamiast chodzenia na skróty. 🙂
Hej co prawda nie mam wiedzy i doswiadczenia w temacie, ale tez odbieram wiele tez Suttona jako zbytnie uproszczenia odarte z kontekstu. Natomiast znajomy ostatnio podeslal mi taki material: https://www.youtube.com/playlist?list=PL0ga6lUtsRg99T2SCFBOpjVhdhR9sNv9-
Jestem ciekaw Twojej opinii w temacie, bo mi bardzo sie ten wyklad spodobal i wydaje mi sie bardzo racjonalny. Chcialbym w tym roku sprobowac takiego podejscia.
Hej, zapoznam się z wykładem w wolnej chwili i dam znać!
Paweł odpowiedź na Twoje pytanie postawione na końcu tekstu (bardzo dobrego zresztą) jest bardzo prosta.
Większość triathlonistów nie pływa…oni chcą wyjść z wody 🙂 Nawet sporo czołowych zawodników tak podchodzi do pływania. Żaden pływak (bazowy sport) nie wygrał nigdy zawodów na długim dystansie na Hawajach. Po drugie: poprawa w pływaniu jest masakrycznie trudna. O wiele łatwiej zrobić postępy na rowerze i biegu niż w wodzie. Świetnie o tym pisał Dariusz Sidor. Widzę to również po sobie. Od kilku lat pływam i o ile technicznie pływam lepiej tak na długich dystansach tempa zwiększyć nie potrafię 🙂 A na rowerze i biegu poprawiłem się znacznie. Na półmaratonie w 3 lata poprawiłem się o 30 minut np. A w pływaniu odcinków powyżej 1km pływam od 4 lat w tym samym tempie. Na zawodach troszkę szybciej ze względu na adrenalinę i piankę. Pytanie dlaczego większość nie uprawia duathlonu? Tu odpowiedź również jest prosta :).
Brett to prawodpodobnie najlepszy trener triathlonu w historii tej dyscypliny, może ma niewyparzony język ale metody ekstremalnie skuteczne – szczególnie w pływaniu. Nie nie dotyczy to tylko zawodników PRO, Sutton stsuje te same treningi dla zawodników AG, co często podkreśla, wystarczy pogrzebać i sprawdzić jakie wyniki odnoszą. Pisać można długie felietowy ale Paweł (wpisz pls. ilość mistrzów świata/IO pod Twoją opieką) vs Brett (3 medalistów IO, 25+ mistrzów świata) to ja jednak kupuje każde słowo które BS wypowiedział.