O tym, że w wyścigach na wodach otwartych trzeba nawigować wie pewnie każdy pływak i triathlonista. Dobrodziejstwem ery GPSów w zegarkach jest łatwość porównania trasy zawodów z tą rzeczywistą. Mimo drobnych niedokładności, obraz zygzaków na mapie potrafi naprawdę otworzyć oczy. Dzięki temu wiemy jak ważna na otwartych akwenach jest nawigacja i jak wiele czasu trzeba poświęcić na doskonalenie tej umiejętności.
Dzisiaj jednak spojrzenie na problem z trochę innej perspektywy. Jeden z moich pływaków – Paweł Bieńkowski podesłał świetny filmik nagrany podczas zakończenia etapu pływackiego Half Ironman w Australii. Jak na dłoni widać, że nie wszyscy opanowali nawigację i dodają do swojego wyścigu nawet po kilkaset metrów. Nagranie jest o tyle ciekawe, że zostało złapane w niemal idealnych warunkach – bez fal i prądów morskich. Warto też zaznaczyć, że kamera bardzo spłaszcza obraz (żółte bojki znajdują się w odległości ok. 200-300 m od brzegu).
Napisane przez: Paweł Rurak
Zobacz też:
Pływanie w triathlonie: mit numer 1
Korona oceanów