Written by 06:24 Technika pływania • One Comment

Pływanie w triathlonie: mit numer 2

W poprzednim wpisie o triathlonie starałem się pokazać, jak ważną rolę w procesie rozwoju pływaka – triathlonisty pełni praca nóg. W całym cyklu „pływanie w triathlonie” chciałbym wdać się w dyskusję z dość powszechnym myśleniem, że specyfika dyscypliny pozwala na traktowanie triathlonistów, jako nie-pływaków. Osobiście nie lubię tego stwierdzenia, bo daje wiele miejsca na usprawiedliwienia, a usprawiedliwianie się i trening nigdy nie idą ze sobą w parze. Każdy triathlonista marzący o dobrym wyniku musi stać się pływakiem. Musi też  trenować jak pływak, bo woda nie dzieli ludzi według dyscyplin. Koniec kropka.

Tym razem chciałbym się zmierzyć z kolejnym mitem – może nie tak często spotykanym jak poprzedni, ale wciąż mocno utartym i pokutującym w środowisku:

„Czemu ciągle trenujemy inne style, jeśli w triathlonie pływamy tylko kraulem?”

Pływanie w triathlonie: styl motylkowy

Pływanie delfinem wygląda cholernie efektownie, ale czy potrzebne jest dla triathlonisty?
[foto: www.zimbio.com]

Podczas prowadzenia treningów dla triathlonistów w Warsaw Masters Team już kilkanaście (kilkadziesiąt?) razy słyszeliśmy to pytanie. Tak naprawdę wątpliwość bardzo logiczna, no bo po co marnować czas na kształtowanie innych umiejętności, z których i tak potem na zawodach nie ma szans skorzystać? W triathlonie, trzeba popłynąć jak najszybciej i jak najbardziej ekonomicznie, a kraul idealnie się do tego nadaje. Dodatkowo czasu na trening pływacki jest niewiele, bo trzeba go dzielić pomiędzy inne dyscypliny – tym bardziej wartościowe jest selekcjonowanie bodźców treningowych i odrzucanie tego, co niepotrzebne. Tylko czy solidne pływanie wszystkimi czterema stylami rzeczywiście jest nieprzydatne dla triathlonisty?

Wszechstronność stylowa = sprawność w wodzie

Umiejętność pływania wieloma stylami, przekłada się mocno, choć nie bezpośrednio, na sprawność pływania kraulem. Największe gwiazdy pływackiego świata to bardzo wszechstronni pływacy. Najprawdopodobniej jest to związane ze świadomością własnego ciała w wodzie, czyli umiejętnością, która pomaga nie tylko w uczeniu się nowych ruchów, ale również w ciągłym poprawianiu dotychczasowych błędów i udoskonalaniu techniki. Lepsza świadomość ciała, to lepsza technika pływania – a jak najprościej się jej uczyć, jeśli nie przez opanowanie czterech podstawowych stylów pływania?

Poprawa koordynacji? Czucie wody? Nie ma co szukać zbyt daleko, jeśli pozostałe style dosłownie „leżą” i tylko czekają aż ktoś się nimi zajmie. Nauka wszystkich styli najszybciej poprawi te elementy i da największe korzyści w długim okresie czasu. Szczerze mówiąc, nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak można nauczyć się pływać jednym wyselekcjonowanym stylem z całkowitym pominięciem pozostałych. Wszystkie elementarne umiejętności zdobywane na drodze do doskonałości stylowej są przecież od siebie zależne i bardzo dobrze się uzupełniają.

Sprawność w wodzie oczywiście może wykraczać daleko poza podstawowe cztery style. W ramach ciekawostki, kilka ćwiczeń na świadomość własnego ciała prezentuje Aschwin Wildeboer – brązowy medalista Mistrzostw Świata w Rzymie. Jest wiele rodzajów wolności, ale swoboda ruchu jest chyba tą, która daje największą satysfakcję. 🙂

Triathlonista jak młody pływak

Znaczna część triathlonistów w Polsce nie ma zbyt wielkiego stażu treningowego w pływaniu. Poza nielicznymi jednostkami, które pływały za młodu w sekcjach, większość zaczyna pływanie praktycznie od zera. W związku z tym cały proces uczenia techniki pływania będzie wyglądał podobnie jak u dzieci doskonalących pływanie. Główny nacisk powinien być kładziony na poprawę biomechaniki ruchu, koordynacji i czucia wody, a sam trening kondycyjny niech pozostanie jedynie tłem w tym początkowym etapie rozwoju.

Rozumiem chęć przyspieszenia procesu za wszelką cenę, ale pływanie potrafi być dość przekorne w pierwszych latach nauki. Zwykle wychodzi tak, że poprawa wynikająca z treningu kondycyjnego w wodzie jest zaledwie małym ułamkiem progresji, która dokonuje się dzięki poprawie techniki. Trochę szkoda marnować siły i czas na metody, które ewidentnie nie przynoszą maksymalnych efektów. Na wszystko jest czas i miejsce, a „poważny” trening może jeszcze trochę poczekać.

Grzbiet – najlepszy przyjaciel kraulisty

W przypadku nieuleczalnej awersji do innych stylów pływania (lub uciekającego czasu w sezonie), warto przynajmniej zainwestować w poprawę grzbietu. Sam grzbiet jest bardzo bliski kraulowi w wielu obszarach: praca nóg, koordynacja, sposób wykorzystania bioder i barków – wspólnych elementów można znaleźć dużo, dużo więcej. Oba style bardzo dobrze się uzupełniają i zwykle poprawa w jednym, bardzo szybko zmienia się poprawę w drugim.

Grzbiet to też prosty sposób na utrzymanie równowagi strukturalnej w obrębie barków. Odwrotny ruch ramion, w stosunku do kraula, nie tylko wzmacnia zaniedbywane mięśnie, ale również rozciąga te, które są nadmiernie przykurczane, przez pływanie dużych metraży jednym stylem. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że świadome wplatanie grzbietu w jednostki treningowe, to jedna z najprostszych metod prehabilitacji. Oczywiście samo pływanie grzbietem, nie jest w stanie zapewnić barkom „niezniszczalności” – mimo to, jest ważnym czynnikiem wpływającym na ich zdrowie oraz ruchomość i zdecydowanie nie powinno być pomijane w treningu.

Pływanie w triathlonie

Może chociaż grzbiet? [foto: Swimming Family]

W każdej dyscyplinie sportowej przejście do specjalizacji, może się dokonać dopiero po opanowaniu solidnych podstaw. W pływaniu stanowi je wszechstronność stylowa, którą rozwija się nawet wiele lat po swoich pierwszych „krokach” w wodzie i kontynuuje przez większą część sportowej kariery. Pływanie wszystkimi stylami, oprócz wyżej wymienionych korzyści treningowych, ma jeszcze jeden ważny aspekt – uzyskana w tej sposób swoboda poruszania w wodzie daje wiele radości i satysfakcji, a przecież o to w sporcie, tak naprawdę chodzi.

Napisane przez: Paweł Rurak

(Visited 1 996 times, 1 visits today)
Close