Planowanie treningu jest cholernie skomplikowane. Posiadamy potężne komputery zdolne do przetwarzania niewyobrażalnych ilości danych, mamy za sobą dziesiątki lat doświadczeń w trenowaniu zawodników światowej klasy, a wciąż nie potrafimy znaleźć pewnej formuły na długoterminowy rozwój naszych podopiecznych.
Ba, często zdarza się nawet, że ponosimy porażkę na krótszym odcinku czasu, np. jednego roku. Ile razy słyszy się przecież, że ktoś nie trafił z formą na imprezę na którą z całym sztabem specjalistów szykowali się cały sezon? Mały błąd w kalkulacji obciążeń i wynik na zawodach poniżej oczekiwań – to świadectwo nieskutecznego planu treningowego. A zepsuć się może praktycznie wszystko: od nieoczekiwanej kontuzji, przez infekcje wirusowe, po problemy w życiu prywatnym. Czasami zdarza się nawet, że słaba forma nie ma oczywistej przyczyny. Jesteśmy na najważniejszych zawodach i startujemy słabo. Plan wydawał się być solidny i wykonaliśmy go w 100%. Po prostu coś w porę nie „zeżarło”.
To wszystko pokazuje, że złotego środka niestety nie ma, a samo planowanie treningu cały czas jest dziedziną znajdującą się w trochę nieokreślonej przestrzeni pomiędzy nauką a sztuką. Wszystkich zagubionych spróbuję jednak pocieszyć. Nie trzeba być wielkim magikiem albo doktorem nauk ścisłych żeby zacząć planować trening samodzielnie, na przykład na potrzeby amatorskiego występu. Wystarczy odpowiedzieć na trzy proste pytania:
Powyższe pytania to absolutna esencja planowania treningu. Jest to wspólny punkt startowy dla wszystkich, niezależnie od wyznawanej filozofii treningu, posiadanego doświadczenia i poziomu sportowego.
1. Gdzie chcę być?
Lubię myśleć o punkcie pierwszym przede wszystkim jako o marzeniu, które rozpala motywację i skłania do podjęcia treningu. Ambitnego przedsięwzięcia nigdy nie zaczynamy od wyznaczania celu. Cele kojarzą się z cyferkami w zeszycie, marzenia natomiast są niesamowitym napędem w działaniu. Nieprzypadkowo ukończenie Ironmana stało się ostatnio tak bardzo powszechne. Stać się człowiekiem z żelaza – to jest coś! Myśl ta dosłownie ruszyła ludzi sprzed biurek i stała się paliwem dla tych tysięcy, którze nagle zaczeły trenować po paręnaście godzin w tygodniu.
Zaraz za marzeniami muszą iść cele, które z natury są już bardziej konkretne i precyzyjne. Standardem jest filozofia SMART, która mówi że cele powinny być opisane przez 5 cech. Muszą być specyficzne, mierzalne, ambitne, rozsądne i osadzone w czasie. Jest to ważne, gdyż dzięki wspomnianym pięciu płaszczyznom jesteśmy w stanie jednoznacznie ocenić czy cel został osiągnięty, czy nie. Nieosiągniętych celów nie można się bać. Każda porażka jest bowiem informacją, która dostarcza doświadczenie i wiedzę niezbędną do precyzyjniejszego planowania w przyszłości.
Marzenia działają na emocjach, celami natomiast zarządzamy używając racjonalnej części naszego mózgu.
2. Gdzie jestem obecnie?
Czyli stan wyjściowy w momencie sporządzania planu – punkt zero. Tu już nie ma miejsca na bujanie w chmurach, trzeba twardo i jak najbardziej obiektywnie ocenić swoje możliwości.
W stosunkowo dobrym punkcie są wszyscy zawodnicy, którzy startują już parę lat i mają dużo danych na swój temat, np. oficjalne wyniki z zawodów. „Cyferki” rzadko kłamią i są sprawiedliwym źrodłem oceny, a więc też dobrym punktem wyjścia w nowy sezon. Nieco trudniej mają Ci, którzy chcieliby dopiero zacząć swoją przygodę ze sportem, na przykład nauczyć się pływać lub wystartować w pierwszym triathlonie. W tym przypadku nie zawracałbym sobie narazie głowy wynikami sportowymi (te pojawią się wkrótce np. w postaci testów), znacznie ważniejsze jest skoncentrowanie się na innych płaszczyznach.
Oprócz samego wyniku sportowego warto jest bowiem rzetelnie przeanalizować:
– dostępny czas, możliwości finansowe – czyli zasoby z jakimi zaczynamy. Ile czasu bedzie realnie dostępne na trening (nie wpływając negatywnie na szkołę, pracę, rodzinę)? Jakie mamy dostępne zasoby finansowe? Choć sport jest amatorski, to nie za darmo.
– kontuzje i zdrowie – jaką mieliśmy historię kontuzji? Z jakimi problemami fizycznymi wchodzimy w plan treningowy? Jaki mamy plan na leczenie starych dolegliwości i unikanie kolejnych? Czy jesteśmy zdrowi i mamy zielone światło na uprawianie intensywnego wysiłku fizycznego?
– przygotowanie fizyczne – jaki jest nasz startowy stan przygotowania w dwóch wymiarach: motorycznym (np. mobilność, siła, wzorce ruchowe) i kondycyjnym?
– przygotowanie techniczne – szczególnie ważne w przypadku pływania. Jak dobrze potrafię pływać? Jak dużo mogę zyskać poświęcająć czas na doszlifowanie techniki?
– charakter – jak reaguję na sytuacje obciążenia organizmu? Czy przy narastającym zmęczeniu unikam zaplanowanych treningów, czasem trochę na zapas? Czy może mimo zmęczenia brnę do przodu i nigdy nie modyfikuję tego co zaplanowałem wcześniej?
3. Co jest pomiędzy 1. a 2.?
Kiedy znamy już swój start i metę, to pomiędzy nimi widzimy wielką niezapisaną kartę. Dobra wiadomość jest taka, że możemy zrobić z nią co tylko chcemy. Zła natomiast, że nie zawsze wiadomo od czego zacząć i czego się chwycić.
Pierwszym krokiem powinno być podzielenie kalendarza na mniejsze części i wyznaczenie krótkoterminowych celów. Aby ocenić czy każdy z tak wyznaczonych mniejszych etapów (faz) jest skuteczny, trzeba pomyśleć o metodzie obiektywnej oceny postępu. Przykładowo, chcę poświęcić listopad i grudzień na poprawę pracy nóg do kraula, bo w tym aspekcie mam duże braki. Na początku listopada robię więc test, np. na 100 m na nogach dowolnym, żeby ustalić punkt wyjścia. Całe dwa miesiące trenuję z myślą o poprawie tego parametru. Zadania treningowe dobieram tak, żeby pomagały mi uzyskać jak najlepszy progres. Uwględniam trening szybkości i wytrzymałości nóg. Być może wplatam też zadania na poprawę techniki (np. nogi w pionie), jeśli mam z tym problemy. Wiem, że na poprawę mam dwa miesiące więc wszystkie te działania rozkładam w czasie. Na koniec grudnia wykonuję ten sam test i sprawdzam ile (i czy) się poprawiłem.
W tym momencie są trzy możliwości:
1. poprawiłem się zgodnie z planem. Zapisuję plan treningowy, tak żeby nie zginał i przydał się na przyszłość. Mogę nawet pomyśleć czy nie wykorzystać podobnych metod do poprawienia innych elementów.
2. poprawiłem się, ale oczekiwałem więcej – coś poszło nie po mojej myśli. Wyciągam plan, który mam przecież zapisany i staram się przeanalizować co zrobiłem źle. Ewentualnie proszę o pomoc kogoś doświadczonego z zewnątrz, który pomoże uświadomić mi co zrobiłem nie tak. Zastanawiam się wtedy, czy nie zmodyfikować dalszego planu, uwzględniając więcej pracy nad porządanym elementem.
3. nie poprawiłem się – patrz punkt 2.
Innym przykładem może być planowanie i monitorowanie wyniku sportowego na przestrzeni całego sezonu. Jednym z ćwiczeń, które robiliśmy z moimi podopiecznymi w Pacific Coast Swimming w Victorii było sporządzenie arkusza celów, w połączeniu z planowanym kalendarzem zawodów. W kolumnach umieściliśmy kolejne zawody, na które chcieliśmy jechać (wyznaczaliśmy je przed sezonem metodą 1-3-2), a w wierszach wpisywaliśmy główne dystanse, na których dzieci planowały startować w ciągu roku. Zadaniem zawodników było wyznaczenie celów na każde kolejne zawody, aż dojdziemy do głównych zawodów sezonu czyli Mistrzostw Kanady.
Dzięki temu, że podzieliliśmy sezon na małe kawałki łatwo było ocenić, czy idziemy zgodnie z planem. Jeśli zdarzyło się natomiast, że któryś z zawodników nie pływał zgodnie ze swoimi oczekiwaniami, zastanawialiśmy się wspólnie jak plan zmodyfikować.
Planowanie treningu – podsumowanie wstępu
Wszystko to o czym napisałem powyżej jest absolutnym wstępem do planowania treningu. Celowo nie dotykałem szczegółów, żeby skupić się na substancji według mnie najważniejszej, którą jest: wyznaczanie sobie konkretnych celów, osadzanie ich w ramie czasowej i wyznaczanie takiej metody monitorowania postępów, która jednoznacznie określi czy trening był skuteczny, czy nie. Jest to fundament, na którym opiera się zarówno trening amatora, jak i zawodowca. Ten drugi będzie różnił się od pierwszego po prostu liczbą uwzględnionych szczegółów.
Napisane przez: Paweł Rurak
Jeśli podobał Ci się wpis, zobacz też inne teksty poświęcone zbliżonym tematom:
Keep it simple!
Adaptacja a trening tlenowy