Christmas Cracker to najbardziej znane zawody organizowane przez mój klub – Pacific Coast Swimming. Są na tyle popularne, że podróżując w wakacje po Kolumbii Brytyjskiej spotkałem na plaży osobę, która nie tylko o tych zawodach słyszała, ale powiedziała, że to najlepsze zawody w roku. Spodziewając się wysokiej frekwencji, organizatorzy początkowo ustalili limit uczestników na 650 pływaków. Ostatecznie na zawodach startowało 820, a następne 170 czekało w kolejce. W jednej tylko konkurencji – 200 dowolnym wystawionych było 501 osób!
Jak oni to robią? Przede wszystkim muszą mieć basen, który udźwignie organizację takich zawodów: Saanich Commonwealth Place:
Cały obiekt można podzielić na cztery 25 m baseny. My mogliśmy korzystać z trzech: dwóch na zawody i jeden rozgrzewkowy. Dzięki temu można podzielić blok eliminacji na dwie „konferencje”: Wschodnią i Zachodnią i poprowadzić zawody dwa razy szybciej. Finały za to odbywają się już na jednym, głównym basenie.
Swojej popularności Christmas Cracker wcale jednak nie zawdzięcza ilości pływaków przyjeżdżających do Victorii. Są to przede wszystkim zawody świąteczne, z bardzo fajnym klimatem. Cały basen przystrojony jest w bożonarodzeniowe kolory. Na ścianach wiszą cukierkowe laski i wieńce. Wszędzie stoją choinki i pudełka z prezentami. Po basenie obowiązkowo, raz na jakiś czas przechodzi Mikołaj i rozrzuca dzieciakom cukierki. Mikołaja łatwo zlokalizować, zawsze otoczony jest przez chmarę dzieci.
Dodatkowo jest parę atrakcji za dobre wyniki. Za miejsca medalowe w finałach przysługuje prawo do wrzucenia swojego nazwiska do pudła (zdjęcie niżej). Na koniec każdego dnia z pudeł losuje się kilka elektronicznych (całkiem wartościowych) gadżetów. Za życiówki też są nagrody – imię i czas przykleja się świąteczną naklejką na świąteczne drzewko, w którego na koniec zawodów losuje się drobniejsze upominki. Nic dziwnego, że dzieci myślą, że to raj – czasami cukierki są najlepszym sposobem na zmotywowanie niektórych ośmiolatków. 😉
To, co bardzo podoba mi się w Kanadzie, to duch zespołu. Przed każdym blokiem zawodów jest spotkanie z głównym trenerem, z czołową zawodniczką-liderką, następnie drużynowy okrzyk i wreszcie spotkanie ze swoimi trenerami w mniejszych grupach. Wszyscy siedzą razem, wszyscy rozgrzewają się razem.
O drużynowym okrzyku pisałem już trochę wcześniej przy okazji poprzednich zawodów NRST Fall Invitational. Tutaj na Christmas Cracker, jak przystało na bożonarodzeniowe zawody, okrzyk jest w wersji światecznej (nasz był na melodię „Santa is coming to town”). W dodatku przed blokiem sobotnich finałów zorganizowany był oficjalny konkurs team cheer. Każdy z klubów po kolei prezentował swój okrzyk, a najlepsza drużyna dostała nagrodę od nikogo innego jak samego Grincha.
No i pora na nasz okrzyk:
Sztafety to duża część zawodów w Kanadzie i traktowane są w wielkim namaszczeniem. Przede wszystkim zaczynają one blok finałów, a nie go kończą. Ich popularność jest tak duża, że trzeba było poprowadzić je na obu basenach w tym samym czasie, mimo że była to sesja finałowa (około 10 serii dziewcząt i 8 serii chłopców). Fajne jest to, że już w 10-11-latkach zaszczepia się duch sztafetowca – bardzo wielu z nich robi w tym wieku poprawne zmiany sztafetowe.
A najważniejsze, że dzieciaki kochają sztafety. 🙂
Różnic pomiędzy zawodami w Kanadzie a w Polsce jest pewnie jeszcze kilka, ale emocje za słupkiem zawsze są takie same. 🙂
Jeżeli spodobała Ci się relacja z zawodów, nie zapomnij podzielić się nią ze znajomymi. Dwa przyciski na dole strony czekają na Twój klik. 😉
Napisane przez: Paweł Rurak
Zobacz też:
Wrażenia z zawodów NRST Fall Invitational
Przed pierwszymi zawodami z PCS
Super, trochę mi to przypomina atmosferę zawodów dla Mastersów. Czekam na kolejny wpis.
Dzięki! Żeby nie było, że Kanada taka wspaniała, w następnym wpisie spróbuję napisać co wspominam z nostalgią w polskich zawodach. 🙂