Triathlon jest dość specyficzną dyscypliną: jej masowość sprawia, że większość zawodników to amatorzy, którzy przygotowują się do wyścigów samodzielnie, lub w małych grupkach znajomych. Stosunkowo niewiele osób jest zrzeszonych w klubach, gdzie ma dostęp do wykwalifikowanej kadry instruktorów i trenerów. Zawodnicy muszą więc stać się swoimi własnymi trenerami, szukając wiedzy w każdym z możliwych źródeł – zwykle w literaturze i internecie – a jak to jest z rzetelnością informacji w internecie, każdy może się łatwo domyśleć.
Czasami niektóre błędne informacje powtarzane są na tyle często, że stają się prawdą. Tworzą się wtedy mity, które przez wiele lat swobodnie krążą w środowiskach triathlonowych, a na które pływanie – najbardziej techniczna z trzech dyscyplin, jest najbardziej narażone.
Mit numer 1: „Pływanie w triathlonie? Nogi nie są potrzebne”
To prawda, że pływanie w triathlonie jest dość specyficzne. Pływanie na wodach otwartych i stosowanie pianki zmieniają nieco charakter dyscypliny, w stosunku do klasycznego pływania basenowego. Dodatkowo, konieczność zachowania energii na rower i bieganie sprawia, że oszczędzanie nóg wydaje się logiczne, bo po wyjściu z wody zostaje jeszcze daleka droga „do domu”. Prawda jest tez to, że na większości dystansów pływanie ma stosunkowo mały wkład do ostatecznego wyniku, więc nie ma co się zbytnio zdzierać – o wyniku decyduje głównie dobra forma na rowerze i bieganiu.
Trudno się nie zgodzić z wyżej wymienionymi argumentami. Trudno tez nie zauważyć że zwykle są one interpretowane przez triathlonistów zdecydowanie zbyt dosadnie. Wielu triathlonistów w ogóle rezygnuje z treningu nóg, uzasadniając że skoro nie są potrzebne, to lepiej zająć się innymi elementami. Problem jednak w tym, że większość owych „innych elementów” nierozerwalnie związana jest ze sprawnością pływania na nogach, bez którego wszystko zaczyna „się sypać”.
Po co te nogi?
W nauce pływania, jak we wszystkim, bardzo ważna jest odpowiednia kolejność stosowanych metod: najpierw uczy się właściwego ułożenia na wodzie, a zaraz potem prawidłowej pracy nóg. Na te dwie umiejętności nieprzypadkowo poświęca się ogromną ilość czasu, a bez odpowiedniej biegłości tak na prawdę nie ma sensu uczyć się kolejnych elementów. W przeciwnym wypadku wygląda to trochę tak, jakby zacząć uczyć dziecko biegać, zanim na dobre nauczy się chodzić.
Gdyby potraktować całokształt umiejętności pływania jako model atomu, to ułożenie na wodzie i pływanie na nogach będą stanowiły jego jądro. Łatwo zauważyć, że bez jądra atom nie istnieje. Podobnie będzie w przypadku pływania – inne umiejętności takie jak technika pracy rąk, czy rytm będą upośledzone, a ich postęp będzie bardzo powolny i prędzej czy później totalnie się zatrzyma. Tak jest zawsze i wszędzie – tylko solidne podstawy dają możliwość pełnego i szybkiego rozwoju umiejętności. Skoro dzieci w nauce pływania i doskonaleniu spędzają większość czasu z deską, to dlaczego dorosłych miałyby obowiązywać inne zasady?
Biegłość w pływaniu na nogach we wszystkich pozycjach: na piersiach, na plecach, na bokach jest niezbędna do wprowadzania bardziej zaawansowanych ćwiczeń, kształtowania właściwego rytmu i ustawiania pracy rąk. Wprawdzie widziałem dorosłych, którzy nawet bez porządnych nóg pływają całkiem przyzwoitym kraulem, ale zawsze w ich rozwoju przychodził moment, kiedy ich progresja praktycznie się zatrzymywała – dużo wcześniej i gwałtowniej, niż normalnie. Z drugiej strony, osoby bardzo sprawne w pływaniu na nogach, zawsze poprawiały się kilkakrotnie szybciej od pozostałych. Nie miały problemu z wykonywaniem nawet bardzo złożonych ćwiczeń i nawet jak zaczynały „z tyłu” grupy, to w ciągu roku bardzo szybko „awansowały”.Czas spędzony na pływaniu na nogach zwraca się więc kilkakrotnie. Trzeba to jednak potraktować jako długoterminową inwestycję. Powrót do podstaw zawsze wymaga sporo pokory, analizy słabych stron, czasu (!) i cofnięcia się o krok w tył. Bez wątpienia będzie to jednak krok, który umożliwi potem szybki bieg naprzód.
Zawody triathlonowe to trochę inna bajka – o ile tam oczywiście można próbować oszczędzać nogi, to na treningu już nie. Nie oszukujmy się: pływanie w triathlonie wcale się nie różni aż tak diametralnie od pływania basenowego – cała metodyka nauczania, treningu i biomechanika ruchu jest identyczna. Nigdy nie widziałem pływaka-zawodnika, który byłby słaby na nogach, a dobry triathlonista, zdecydowanie powinien być dobrym pływakiem. Triathlonisto, może warto więc następnym razem poświęcić trochę więcej czasu na pływanie na nogach?
Napisane przez: Paweł Rurak
Nie wiem skąd to upieranie się, że najwięcej można zyskać na rowerze ( oczywiście jest to największy dystans w triathlonie – ale nie najdłuższy) analizując wyniki z podziałem na dyscypliny łatwo zauważyć że największe różnice pomiędzy zawodnikami są właśnie na etapie pływanie.
Na jakiej analizie wyników się opierasz, możesz podać przykład?
Poza tym ciężko zrozumieć co miałeś na myśli pomiędzy największy a najdłuższy, bo to właśnie dystans rowerowy jest najdłuższy i z matematycznego punktu widzenia to na nim się najwięcej zyskuje lub traci