Technika pływania zwykle kojarzy się z gracją, swobodą i pewną bezwysiłkowością ruchu. Na drugim biegunie stawia się natomiast siłę, kojarzoną z dużą masą mięśniową i przenoszeniem wielkich ciężarów. Nic dziwnego, że bardzo często trenujący pływacy (zarówno amatorzy, jak i wieloletni zawodnicy) stawiają siebie samych przed dość niewygodnym wyborem: „czy lepiej będzie mi rozwijać siłę, czy technikę?”, traktując obie cechy, jako sprzeczne i przeciwstawne. Problem w tym, że siły od techniki absolutnie nie można rozgraniczać, a dopiero systematyczna poprawa w obu tych elementach, to klucz do optymalnego i szybkiego rozwoju umiejętności pływania.
Technika pływania siły się nie boi
To, co na co dzień nazywamy techniką, tak naprawdę jest wypadkową dwóch elementów: podstawy siłowej i kontroli motorycznej. Siła, to zdolność organizmu do wykonywania pracy. To ona jest fundamentem każdego ruchu – czynnikiem, który zapewnia zasoby niezbędne do utrzymania jego płynności i swobody. Kontrola motoryczna natomiast, to działania związane z przetwarzaniem informacji niezbędnych do poruszania ciałem (od odbioru bodźców zmysłowych, do koordynacji skurczów mięśniowych). Nie można oddzielić siły od kontroli motorycznej – kształtowanie jednego czynnika, musi mieć większy, lub mniejszy wpływ na kształtowanie drugiego.
Okej, ale co z tego wynika dla kształtowania techniki pływania w praktyce?
Po pierwsze: siła powinna być kształtowana równolegle z pracą nad techniką. Nie ma szans odwzorować ruchu pływania poza wodą, bo nie ma ćwiczeń na lądzie, które choć w małym stopniu imitowałyby pracę mięśni w wodzie. Mimo to, można próbować tworzyć „zasoby” siły i następnie z nich korzystać podczas zmieniania techniki pływania. Dlatego warto wchodzić do wody bezpośrednio po budowaniu siły – nawet jeśli trening miałby być złożony z 20-30 minut ćwiczeń technicznych, przeplatanych krótkimi odcinkami w tempie startowym. Jest to niezbędne, żeby przyzwyczaić mózg do pracy z „nowymi mięśniami”.
Budowa siły w tym rozumieniu, to tylko w nieznacznym stopniu treningi z ciężarami na siłowni, ale przede wszystkim koncentracja na wzmacnianiu mięśni właściwych dla pływania, w specyficzny dla pływania sposób. W tym obszarze nic nie jest w stanie zastąpić treningu w wodzie, który powinien stanowić znaczny procent czasu treningowego ogółem. Na lądzie świetnym początkiem są ćwiczenia prehabilitacyjne, na przykład wzmacnianie i stabilizacja mięśni łopatki, czy stabilizacja barków, które stanowią dość niezłą podstawę siłową w pływackich ruchach ramion.
Po drugie: Każda zmiana techniki, nawet najdrobniejsza, odbije się w początkowym etapie spadkiem wydajności i prędkości pływania. Korekty techniki, to świadome wyjście poza własną strefę komfortu w obszar, gdzie brakuje zarówno podstawy siłowej, jak i kontroli motorycznej do osiągnięcia pełnej wydajności ruchu. Nie ma w tym nic dziwnego: próbujemy się nauczyć mózg i mięśnie nowego sposobu poruszania, więc musi minąć trochę czasu, zanim nastąpi adaptacja. Oczywiście im większa zmiana, tym więcej czasu trzeba na opanowanie nowej techniki. Większe jest też ryzyko, że wybrana droga okaże się błędna.
Nie jestem zwolennikiem radykalnej zmiany techniki. Pływanie jest na tyle specyficznym i złożonym sposobem poruszania, że bardzo ciężko przewidzieć skutki niektórych zmian. Trening w basenie to takie małe laboratorium, w którym każdą korektę techniki można ocenić pod względem jej efektywności. Jeżeli działa, to przy niej zostajemy, jeżeli nie, to wracamy do punktu wyjścia i szukamy innej drogi. Drobne korekty mają tą zaletę, że organizm szybko się do nich adaptuje i stosunkowo łatwo od nich wrócić, gdyby coś nie wyszło. Duże zmiany zabierają dużo czasu – po co go marnować, jeśli ze złej decyzji strasznie trudno później wrócić?
Napisane przez: Paweł Rurak
Miesiąc temu wprowadziłam do treningu lądowego ćwiczenia z obciążeniem i podciąganie na drążku. Ćwiczenia dobrane są tak bym mogła rozwijać siłę mięśni, które pracują podczas pływania kraulem i innymi stylami. Od jakiegoś tygodnia pływam szybciej. Zauważyłam, ze elementy techniczne, które do tej pory były dla mnie trudne (ciało nieposłuszne) po miesiącu treningu siłowego zaczęły wychodzić i stały się bardziej naturalne. Zastanawiałam się czy w takim razie ma sens popularne twierdzenie, że w pływaniu liczy się technika nie siła. Moim zdaniem jest tak: nie nadrobi się braków w technice siłą, ale bez wzmocnienia pewnych partii mięśni (czyli jednak siła!) nie wypracuje się poprawnej techniki. Zgadzam się z treścią artykułu 🙂