Wymiana doświadczeń w sporcie to nie bułka z masłem. Ryzyko, że po zdradzonej „tajemnicy” konkurentowi powiedzie się lepiej jest zbyt duże, żeby się wychylać. Zdecydowanie łatwiej stłumić zagrożenie w zarodku i nie ryzykować… Bzdura.
Być może dlatego tak ciężko rozmawiać, a dialog o treningu właściwie nie istnieje. Nawet Internet, umożliwiający dostęp do „wszechwiedzy” nie rozwiązuje całkowicie tego problemu. Wprawdzie entuzjaści poszczególnych dyscyplin gromadzą się nieśmiało na forach, portalach i grupach dyskusyjnych, ale o prawdziwym dostępie do „źródła” nie ma mowy. Informacje, myśli oraz idee z najwyższej półki trudno oddzielić od plew i nawet płacenie za wiedzę (kursy, warsztaty, książki, prywatne konsultacje) nie jest w stanie zagwarantować jej wysokiej jakości.
Wiedzy nigdy zbyt wiele! [foto: http://www.flickr.com/photos/mathieustruck/6551303327/]
Wiedza kosztuje. Za niewiedzę trzeba jednak płacić dużo więcej. Bardzo często specjaliści z innych dziedzin mają już gotowe recepty na problemy, których sami nie potrafimy rozwiązać. Po co więc odkrywać koło, skoro już dawno zostało wynalezione?
Przykładowo, w fizjoterapii ćwiczenia na gumach rehabilitacyjnych nie są jakąś tajemną wiedzą, należą raczej do absolutnych podstaw, które każdy student powinien umieć pokazać bezbłędnie w środku nocy. Pokazanie i wytłumaczenie kilku ćwiczeń wzmacniających rotatory barków zajmuje dosłownie pięć minut, na codzienne ćwiczenie wystarczy kolejne pięć, a dla pływaka jest to niesamowicie szybko zwracająca się inwestycja w zdrowie barków. Ja potrzebowałem jednej nieprzyjemnej kontuzji barku i kilku lekarskich konsultacji, żeby do tego dojść. Był nawet taki moment, że obawiałem się czy nie obejdzie się bez operacji. Ćwiczenia na gumach postawiły mnie „na nogi” dosłownie w tydzień. Dlaczego nikt o takiej prostej metodzie nie wspomniał od razu?
Wiedza, której nam potrzeba jest gdzieś tam, całkiem blisko, obok nas. Wystarczy po nią sięgnąć i wykorzystać. Oczywiście jest też drugi biegun: trzeba wiedzieć czego szukać, a potem jeszcze przebijać się przez sterty niepotrzebnych i fałszywych informacji. Nikt nie powiedział, że to łatwe.
Chciałbym, żeby ten blog z czasem stał się moim małym miejscem sprzyjającym wymianie wiedzy i dyskusji między dyscyplinami. Pisząc, chciałbym też podać swoje myśli krytyce i podzielić się niektórymi z moich „znalezisk”. Co z tego wyjdzie? Czas pokaże.
Napisane przez: Paweł Rurak
[hupso]
Takie małe post-scriptum do tekstu: moim ulubionym przykładem wymiany wiedzy jest wykorzystywanie podnoszenia ciężarów przez lekkoatletów – konkretnie „miotaczy”. W AZS-AWF był to kanon ćwiczeń siłowych dla kulomiotów, młociarzy i dyskoboli. Podrzut siłowy, rwanie, rwanie siłowe – każdy z nich rzucał na siłowni ciężarami, aż się ziemia trzęsła. Widać było, że robią to od lat. Wtedy tego nie rozumiałem, teraz, po latach, już tak. Nie ma lepszego sposobu na rozwijanie eksplozywności, niż podnoszenie ciężarów. Okazuje się, że oprócz lekkoatletów, ciężarowców podglądają również inne dyscypliny – w tym pływacy. Oglądając filmy amerykańskich sprinterów widać to jak na dłoni. Jeżeli coś działa i działa dobrze, to dlaczego tego nie zacząć wykorzystywać?