Pętla Brazeau to jedna z najczęściej polecanych tras pieszych w Górach Skalistych. Przewodniki rekomendują, żeby na przejście 80 kilometrów zarezerwować sobie od 5 do 7 dni. Oprócz czasu, trzeba zarezerwować też kempingi zlokalizowane przy szlaku. Na jedynym z nich nie było już dostępnych miejsc w terminach, które nas interesowały, więc zamiast całej pętli przeszliśmy 3-dniową trasę, zawierająca najciekawszy odcinek.
Nasza trasa:
Dzień 1: Parking przy Nigel Creek -> Nigel Pass -> kemping Four Point (14 km)
Dzień 2: kemping Four Point -> Jonas Pass -> Jonas Shoulder -> kemping Jonas Cutoff (19 km)
Dzień 3: kemping Jonas Cutoff – > Sunwapta Station (21 km)
Jakie są nasze wrażenia? Po przeczytaniu opisu trasy: „Backpacking in the Rockies does not get any better” spodziewalibyśmy się czegoś więcej. Pierwszy i trzeci dzień głównie wędrowaliśmy przez las i krzaki (tym gorzej, że przez większość czasu były mokre). Środkowy dzień – przejście Jonas Pass i Jonas Shoulder – był rzeczywiście piękny. Można było upajać się widokami na alpejskie łąki, lodowce, okoliczne szczyty, piękne wodospady i rozlewiska rzek. Mimo to, stosunek wysiłku włożonego w całą trasę do wrażeń z całości wypada dość kiepsko w porównaniu do innych, łatwiej osiągalnych widokowych szlaków. Niewątpliwą zaletą tej trasy jest jednak to, że częściej spotyka się na niej dzikie zwierzęta lub przynajmniej ich ślady niż ludzi. Ruch na trasach ograniczają limitowane miejsca na kempingach (maksymalnie 4 lub 8 namiotów). A jak już spotykaliśmy ludzi, to okazywało się, że mamy niezliczoną pulę wspólnych tematów.
Gdybyśmy jeszcze raz planowali wycieczkę w tamte rewiry, to zarezerwowalibyśmy 2 noclegi w Jonas Cutoff i trzeciego dnia zrobili wycieczkę bez plecaków na pobliską przełęcz Poboktan. To na pewno by podniosło atrakcyjność całej wycieczki i uskrzydliło przed długim i monotonnym zejściem ostatniego dnia.
Pierwszy dzień. Najciekawszy moment to przełęcz Nigel i przekroczenie strumienia:
Zapobieganie odwiedzinom niedźwiedzia w namiocie:
Drugi dzień. Wypełniony pięknymi widokami:
Trzeci dzień. Największą atrakcją była spotkana kupa niedźwiedzia (oj, jak nasze tempo wzrosło) i to: