Spędziliśmy dwa dni wiosłując po jeziorze Maligne. Po powrocie zarzekaliśmy się, że napiszemy na temat tego wypadu długi wpis, ale okazuje się, że ciężko dobrać słowa. Po prostu wydaje nam się, że byliśmy w najpiękniejszym miejscu na świecie!
Jezioro ma ponad 20 kilometrów długości. Specyfika wycieczek w tym miejscu polega na tym, że wszystkie kempingi odcięte są od cywilizacji i można tam dotrzeć jedynie drogą wodną. Wybierać można spośród trzech kempingów, tyle tylko, że miejsca na nich są rezerwowane na trzy miesiące wprzód (na większe wyprzedzenie nie pozwala system rezerwacji). Tu mieliśmy sporo szczęścia, bo okazuje się, że trzeci kemping został otwarty dopiero w tym roku i nie wszyscy tubylcy jeszcze wiedzieli o jego istnieniu – dzięki temu udało nam się jakoś wskoczyć w grafik.
Kemping „Hidden Cove” na którym spaliśmy jest po prostu bajkowy. Położony jest na wyspie z piękną, szafirową zatoczką i przewidziano na nim miejsca na maksymalnie cztery namioty.
Cowboy Chilli Con Carne nigdzie nie smakowało lepiej:
Wypływamy z zatoczki na szerokie wody:
Zwierzęta oglądało się przyjemniej niż z drogi:
Co do trasy, okazuje się że tradycyjne kanadyjskie canoe nie jest takie małe i lekkie jak kajaki, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Na jeziorze staraliśmy się dotrzymać kroku kajakarzom, ostro wiosłując, podczas gdy oni odpoczywali co każde kilka machnięć wiosłem.
Spirit Island, najpopularniejsze miejsce na jeziorze i cel naszego wiosłowania pierwszego dnia:
Wieczór na wyspie był naprawdę przepiękny:
Drugi dzień spędziliśmy na eksplorowaniu pobliskich zatoczek i wysepek:
Ciężko było odstawić canoe i wyjechać, uwierzcie!
Ale droga powrotna do Jasper nie była taka zła (po lewej Medicine Lake):
A na koniec spotkaliśmy wyluzowanego misia:
JEZU JAK PIĘKNIE! 😮
Te widoki są zjawiskowe. Aż sie pod namiot zachciało
za każdym razem jak coś czytam u Was o niedźwiedziach, to przechodzą mnie ciarki, a tu nagle zdjęcie!!! boję się, co będzie dalej 😀
Normalnie zazdro!